Maj nie był zbyt udany. Głównie siąpiło, lało, padało, no ogólnie deszczowo było dość często. Słoneczne dni rozpieszczały nas na chwil kilka ale tylko po to, by deszczowi na kolejnych następnych dni ustąpić miejsca. Jak się jeździ rowerem to jednak aura zaokienna nie jest taka nieważna. Nasłuchuję już od rana czy krople deszczu miarowo uderzają o balustradę balkonową. Przy akompaniamencie takiego dźwięku przyjemnie się jeszcze dosypia. Gorzej z ładowaniem czterech liter na siodełko i droga do pracy. No ale nie ma co narzekać. Wszelkie elementy mojej wierzchniej garderoby są raczej nieprzemakalne.
Są tej aury również pozytywne strony. Jazda w deszczu to jedno, ale pedałowanie wzdłuż rzeki zaraz po deszczu to zupełnie inna przygoda. Wtedy jestem sama tzn. tylko ja i rzeka. Ja i ptaki świergolące arie najpiękniejsze. Ja i świeża, zielona roślinność, która nabiera coraz intensywniejszej barwy, dzięki której odpoczywa oko i umysł. Gdzieniegdzie trafi się niczym zastygnięta w bezruchu czapla. Tam znów rodzina łabędziowa wypływa na poranny spacer. Gęsi gęgają, kaczki kwaczą, muchy bzykają i jest naprawdę pięknie. Gdyby tylko nie ten fakt bolesny, że muszę gnać, że pędzę aby zdążyć z punktu A do B. No taka obecnie moja rola i staram się wypełniać ją jak należy choć nie zawsze się to udaje. Bywają bowiem gorsze dni, słabsze chwile, gdy coś zawalam, gdy po prostu, co tu dużo gadać, już się tak nie staram. Wiem, to zły sygnał i nie lubię niedoróbek ale co zrobić skoro pewne sprawy dzieją się poza mną. Wyobraźnia przenosi mnie tak dokładnie do innej czasoprzestrzeni, że się zapominam. O!
No właśnie tak wyglądał właśnie ten maj. Szary, brzydki i ponurawy z kilkoma naprawdę letnimi podmuchami.
Ale jak tu normalnie żyć skoro TAM ON i to WSZYSTKO...
a to moje ulubione zdjęcie w zasadzie z ostatniej chwili bo z wczoraj
Pierwsze wiechowe z sąsiadami i pracownikami już spożyte. Beze mnie :-(
Są tej aury również pozytywne strony. Jazda w deszczu to jedno, ale pedałowanie wzdłuż rzeki zaraz po deszczu to zupełnie inna przygoda. Wtedy jestem sama tzn. tylko ja i rzeka. Ja i ptaki świergolące arie najpiękniejsze. Ja i świeża, zielona roślinność, która nabiera coraz intensywniejszej barwy, dzięki której odpoczywa oko i umysł. Gdzieniegdzie trafi się niczym zastygnięta w bezruchu czapla. Tam znów rodzina łabędziowa wypływa na poranny spacer. Gęsi gęgają, kaczki kwaczą, muchy bzykają i jest naprawdę pięknie. Gdyby tylko nie ten fakt bolesny, że muszę gnać, że pędzę aby zdążyć z punktu A do B. No taka obecnie moja rola i staram się wypełniać ją jak należy choć nie zawsze się to udaje. Bywają bowiem gorsze dni, słabsze chwile, gdy coś zawalam, gdy po prostu, co tu dużo gadać, już się tak nie staram. Wiem, to zły sygnał i nie lubię niedoróbek ale co zrobić skoro pewne sprawy dzieją się poza mną. Wyobraźnia przenosi mnie tak dokładnie do innej czasoprzestrzeni, że się zapominam. O!
No właśnie tak wyglądał właśnie ten maj. Szary, brzydki i ponurawy z kilkoma naprawdę letnimi podmuchami.
Ale jak tu normalnie żyć skoro TAM ON i to WSZYSTKO...
są i pierwsze skarby |
a to moje ulubione zdjęcie w zasadzie z ostatniej chwili bo z wczoraj
Pierwsze wiechowe z sąsiadami i pracownikami już spożyte. Beze mnie :-(
Prace posuwają się do przodu, widać!
OdpowiedzUsuńNie, no się dzieje. Będzie się działo i z Tobą, przyjdzie na to czas.
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki. Piękna zapowiedź :)
Robota wre :)
OdpowiedzUsuńJejku, jak szybko i dużo się tam dzieje!
OdpowiedzUsuńAno ano :-)
UsuńNiesamowity widok chałupy w powietrzu... idziecie jak burza! ;-) Ty też w tym uczestniczysz, w pewien sposób cały czas tam jesteś. Ale wiem, jak to człowieka skręca, ta tęsknota...
OdpowiedzUsuńŚciskam i do rychłego ;)
Burze to niestety ostatnio TAM są i robota spowolniła się była :-( ściski
Usuń