Nasz świat najczęściej widziany jest oczami rowerzysty. Ileż to ścieżek i dróg tego miasta nigdy nie dotknięte zostały moją stopą a ino oponą roweru. Samochodem do miasta się nie zapuszczamy bo po pierwsze nie lubimy, po drugie nawet jeśli, to o miejsce parkingowe nie jest łatwo, a po trzecie wiadomo rower to rower.
Lubimy też spacerować a to uskuteczniamy głównie koło domu, najczęściej po zmroku lub o zachodzie słońca, co by spokojniej wkroczyć w etap szykowania się do snu.
Wczoraj postanowiliśmy spróbować popatrzeć na świat oczami z zupełnie innej perspektywy, uruchomić przy tym inny zestaw mięśni i po dokonaniu dość szybkiego ale jednak przemyślanego zakupu, staliśmy się posiadaczami OŚMIU kółek na głowę i ...
... zaopatrzeni w ochraniacze ruszyliśmy w świat.
Okazało się, że przy okazji wielu prób utrzymania niesłuchającej się nas często równowagi, opanowywaniu balansu oraz sztuki hamowania, udało nam się popatrzeć na okolicę z zupełnie innej perspektywy. Mury zdobi dość ciekawa wystawa, która dla pędzącego rowerzysty jest tylko zlepkiem kolorów, z których tylko co jakiś czas wyłania się wyraźny obraz. A wczoraj, po drodze, spokojnie już, zdjąwszy rolki z nóg, obejrzeliśmy to.
Nie jestem jakąś fanką graffiti, może głównie dlatego, że rzadko widuje się coś naprawdę dobrego.
Ale wczoraj... no zresztą sami oceńcie.
Lubimy też spacerować a to uskuteczniamy głównie koło domu, najczęściej po zmroku lub o zachodzie słońca, co by spokojniej wkroczyć w etap szykowania się do snu.
Wczoraj postanowiliśmy spróbować popatrzeć na świat oczami z zupełnie innej perspektywy, uruchomić przy tym inny zestaw mięśni i po dokonaniu dość szybkiego ale jednak przemyślanego zakupu, staliśmy się posiadaczami OŚMIU kółek na głowę i ...
wszystkie foto: Joanna Pachla |
Okazało się, że przy okazji wielu prób utrzymania niesłuchającej się nas często równowagi, opanowywaniu balansu oraz sztuki hamowania, udało nam się popatrzeć na okolicę z zupełnie innej perspektywy. Mury zdobi dość ciekawa wystawa, która dla pędzącego rowerzysty jest tylko zlepkiem kolorów, z których tylko co jakiś czas wyłania się wyraźny obraz. A wczoraj, po drodze, spokojnie już, zdjąwszy rolki z nóg, obejrzeliśmy to.
Nie jestem jakąś fanką graffiti, może głównie dlatego, że rzadko widuje się coś naprawdę dobrego.
Ale wczoraj... no zresztą sami oceńcie.
inspirujące:)
OdpowiedzUsuńsuper!! bardzo fajne!!na rolkach kiedyś bardzo lubiłam jeździć teraz tylko rower:)buziaki wakacyjne!!
OdpowiedzUsuńŚwietne grafitti !
OdpowiedzUsuńNa rolkach jeździłam parę lat temu, teraz mam w sumie gdzie, tylko czasu brak. Może jak dzieciaki dorosną, to razem będziemy rolkować :)
Grafitti na wysokim poziomie to coś, co lubimy. Oj,tak. Szczególnie w dzielnicach przemysłowych.
OdpowiedzUsuńPzdr.
Świetne!
OdpowiedzUsuńZnasz może film "Wyjście przez sklep z pamiątkami"?
Banksy! A jakże :-). Znamy, znamy :-). pozdrawiamy
UsuńJejusiu! Ja nie potrafię jeździć na rolkach/łyżwach :D Podziwiam! Dla mnie to awykonalne:P
OdpowiedzUsuń