Jak się czegoś nie zrobi od razu to potem jest pięć razy trudniej bo odwleczone w czasie opisywanie naszych poszukiwań staje się po woli takim odgrzewanym kotletem. Relacja jednak musi być - czy to się komu podoba czy też nie - bo to przecież kawałek naszej historii i udokumentować to należy. Dla kogo? A dla nas, dla potomnych.
Zatem mimo późnej pory mobilizuję dziś swe siły i przystępuję do działania. Chronologia będzie zachowana, szczegóły pewnie nie wszystkie wyłuszczone, ale to chyba tylko dla dobra czytelnika bo wiadomo, że co za dużo to nie zdrowo.
ale są też i tacy
No i byli też inni bardziej rogaci ale głupota moja spłoszyła owo towarzystwo. A był to tak.
Szukaliśmy koni, bo one tutaj zawsze gdzieś po wzgórzach biegają ale nie zawsze od razu można je namierzyć. Było już po zachodzie ale jeszcze widno. Chodziłam z NIM po łące i cmokałam na konie - nie pojawiały się. To sobie myślę "może se gwizdnę" no i jak to uczyniłam, to usłyszałam tętent ale jak się okazało nie koni, tylko spłoszonych przeze mnie ... ŻUBRÓW. Widziałam znikające w lesie ich rogi i wielkie dostojne cielska. Kaca moralnego miałam chyba ze dwie doby ale cóż, no nie ma co płakać nad rozlanym...
Głównymi bohaterami serednieńskiego zamieszania są jednak Państwo Smoleńcy, do których dostać się naprawdę nie jest łatwo bo i błota i chaszcze i gzy a i dziki oraz jak miejscowi mawiają i wilki są na porządku dziennym. Jednak najważniejsze jest to, że jak się już do nich dotrze to o powrót nie jest tak łatwo bo się zwyczajnie do tego na dole pozostawionego świata nie chce wracać. Byłam to wiem. A byłam nie raz i nawet popełniłam roku pewnego opiekę nad dziećmi cudownymi podczas obozu konnego, gdzie odznakę jeździecką brązową zdobyłam. O hucułach wymądrzać się nie będę bo są inni, znacznie lepsi w tym temacie. Jako jednak miłośniczka tych stworzeń, muszę powiedzieć, że hucuły końmi uroczymi są. To uczucie, gdy bez siodła przemierza się na ich grzbiecie dróżki bieszczadzkie, jest niepowtarzalne i kto tego kiedyś zasmakował, ten wie co mam na myśli. Serednie to nie tylko dom Karoliny i Witka oraz dwójki ich uroczych dzieci, ale także, a może przede wszystkim Kuźnia, w której ludzie mający odwagę aby do niej zawitać, mogą przeżyć chwile niezapomniane i długo zapadające w ich sercach.
Seredniańskie łąki pokryte są ziołami wszelakiego wyobrażenia. Gdy ma się szczęście gospodarze częstują mojito na bazie świeżo zerwanej miętki a wygląda ono tak:
A gdy jest burza i wyłączają prąd to mojito wygląda wtedy tak
A gdy już przychodzi moment rozstania i ON koniecznie napiera, żeby jeszcze nie wyjeżdżać ale sam doskonale wie, że trzeba, to żegnają nas nie tylko gospodarze ale i liczna zwierzyna. Rogaty jeleń też był ale w obiektywie nie udało się zarchiwizować, więc na pocieszenie została śliczna taka
Nie ma co dalej pisać. Jest tam BOSKO! O Seredniem można bliższe wieści odnaleźć TU. Obozy dla dzieci i studentów organizują. Atrakcji niespotykanych nigdzie indziej moc zapewniają a i prywatnie zawsze można do nich zawitać. POLECAM!!!!
No i cóż... długo zastanawiałam się czy o tym pisać ale zdecydowałam, że tak, bo ulegliśmy po prostu pewnej magii, która roztacza się nad Chatą Magodą, a raczej nad ich blogiem bo przy zetknięciu z gospodarzem tego miejsca, czar pryska.
Serednie oddalone jest od Lutowisk czyli od Chaty Magoda o około 20 km. Byliśmy tak blisko, że głupio byłoby nie zajrzeć, nie zobaczyć tego na własne oczy. Nie będę się długo rozwodzić. Padał deszcz i było tego dnia chłodnawo. Owszem podjechaliśmy pod gospodarstwo ciepłym i suchym autem ale ochotę na ciepłą herbatę mieliśmy, nie powiem. Wysiadając w samochodu zobaczyliśmy wychodzącego zza domu Pana Maćka /poznałam go ze zdjęć/. Nie szedł w naszym kierunku, ale my szliśmy w jego, tak że za moment nasze drogi z pewnością by się przecięły. "Dzień Dobry" - powiedzieliśmy z oddali. "Dzień Dobry" - usłyszeliśmy w odpowiedzi, jednak kierunek, w jakim zmierzał Pan Maciej nie uległ zmianie. "Przepraszam, czy moglibyśmy napić się u Państwa herbaty?". "Nie" - powiedział Pan Maciej, do którego merdając ogonami dołączyły dwa /również znane ze zdjęć/ Goldeny - "Nie jesteśmy placówką gastronomiczną" - dodał. Pan Maciej, nie zwracając na nas więcej już swojej uwagi, poszedł w wyznaczonym przez siebie wcześniej kierunku. My zbledliśmy. Usłyszeliśmy jeszcze tylko na odchodne, że "Herbaty to możemy napić się w Lutowiskach". I na tym był koniec gościnności lub jej raczej totalnego braku, z jaką spotkaliśmy się w Magodzie.
CZAR PRYSŁ!
Parę dni później, zajrzeliśmy na forum dyskusyjne i okazało się, że objawów podobnej gościnności jest i było znacznie znacznie więcej. Smutne. Nie o to nam chodzi. Nie chcemy chyba więcej wiedzieć co dzieje się w Magodzie. Przecież mogliśmy być potencjalnymi gośćmi, którzy po wypiciu herbaty, zapragną wynająć pokój i zwyczajnie dać tym ludziom zarobić na tym co robią najlepiej. Jednak ani my im nie damy zarobić ani jak się okazuje, oni nie robią tego najlepiej. Ich blog to ściema. Zresztą okolica też jest mocno wystylizowana na zdjęciach i filmach bo w efekcie okazało się, że Magoda leży bardzo blisko dość ruchliwej szosy. Z odludziem ma to niewiele wspólnego. Smutne. Ale postanowiłam o tym jednak napisać jako przestrogę. Tego miejsca nie polecamy. NIE!
Cóż, znów nie udało się dobić z naszą podróżą do końca.
cdn.
Zatem mimo późnej pory mobilizuję dziś swe siły i przystępuję do działania. Chronologia będzie zachowana, szczegóły pewnie nie wszystkie wyłuszczone, ale to chyba tylko dla dobra czytelnika bo wiadomo, że co za dużo to nie zdrowo.
Serednie
Wreszcie po odwiedzeniu naprawdę dziesiątek wspaniałych, oderwanych od cywilizacji, można rzec nawet zapomnianych miejsc, po rozmowach z miejscowymi, którzy zapraszali do zakupu niestety nie ziemi ale jaj i innych lokalnych przysmaków, znaleźliśmy się w Bieszczadach. Dojechaliśmy do wsi Polana, /jeszcze ona nie Nasza, ale kto wie.../ zaparkowaliśmy nasze /jak się okazało/ terenowe auto, zapakowaliśmy najpotrzebniejszy dobytek w plecaki i ruszyliśmy otrycką ścieżyną przez lasy i łąki ku wioseczce Serednie. W Seredniem na początku XX wieku było 36 domów. Obecnie jest to jedno gospodarstwo położone na szczycie urokliwego wzgórza. Po reszcie zostały tylko stare zarośnięte fundamenty. Owo wzgórze i kilka jeszcze innych zamieszkują głównie tacy oto przystojni mieszkańcyale są też i tacy
autorka foto: Nina Smoleńska :-) |
Szukaliśmy koni, bo one tutaj zawsze gdzieś po wzgórzach biegają ale nie zawsze od razu można je namierzyć. Było już po zachodzie ale jeszcze widno. Chodziłam z NIM po łące i cmokałam na konie - nie pojawiały się. To sobie myślę "może se gwizdnę" no i jak to uczyniłam, to usłyszałam tętent ale jak się okazało nie koni, tylko spłoszonych przeze mnie ... ŻUBRÓW. Widziałam znikające w lesie ich rogi i wielkie dostojne cielska. Kaca moralnego miałam chyba ze dwie doby ale cóż, no nie ma co płakać nad rozlanym...
Głównymi bohaterami serednieńskiego zamieszania są jednak Państwo Smoleńcy, do których dostać się naprawdę nie jest łatwo bo i błota i chaszcze i gzy a i dziki oraz jak miejscowi mawiają i wilki są na porządku dziennym. Jednak najważniejsze jest to, że jak się już do nich dotrze to o powrót nie jest tak łatwo bo się zwyczajnie do tego na dole pozostawionego świata nie chce wracać. Byłam to wiem. A byłam nie raz i nawet popełniłam roku pewnego opiekę nad dziećmi cudownymi podczas obozu konnego, gdzie odznakę jeździecką brązową zdobyłam. O hucułach wymądrzać się nie będę bo są inni, znacznie lepsi w tym temacie. Jako jednak miłośniczka tych stworzeń, muszę powiedzieć, że hucuły końmi uroczymi są. To uczucie, gdy bez siodła przemierza się na ich grzbiecie dróżki bieszczadzkie, jest niepowtarzalne i kto tego kiedyś zasmakował, ten wie co mam na myśli. Serednie to nie tylko dom Karoliny i Witka oraz dwójki ich uroczych dzieci, ale także, a może przede wszystkim Kuźnia, w której ludzie mający odwagę aby do niej zawitać, mogą przeżyć chwile niezapomniane i długo zapadające w ich sercach.
Seredniańskie łąki pokryte są ziołami wszelakiego wyobrażenia. Gdy ma się szczęście gospodarze częstują mojito na bazie świeżo zerwanej miętki a wygląda ono tak:
A gdy jest burza i wyłączają prąd to mojito wygląda wtedy tak
A gdy już przychodzi moment rozstania i ON koniecznie napiera, żeby jeszcze nie wyjeżdżać ale sam doskonale wie, że trzeba, to żegnają nas nie tylko gospodarze ale i liczna zwierzyna. Rogaty jeleń też był ale w obiektywie nie udało się zarchiwizować, więc na pocieszenie została śliczna taka
Nie ma co dalej pisać. Jest tam BOSKO! O Seredniem można bliższe wieści odnaleźć TU. Obozy dla dzieci i studentów organizują. Atrakcji niespotykanych nigdzie indziej moc zapewniają a i prywatnie zawsze można do nich zawitać. POLECAM!!!!
Chata Magoda
Blog Chata Magoda był jednym z pierwszych, na jaki wpadłam przy okazji poszukiwań inspiracji na Naszą Polanę. Blog Chata Magoda zachwycił mnie i JEGO, ba... zachwycił naszych najbliższych, którzy wpadają na Naszą Polanę, a którzy wcześniej o Magodzie pojęcia nie mieli. Pan Maciej i Pani Jagoda byli dla nas uosobieniem tego, co i my gdzieś tam chcieliśmy zrobić. Byli symbolem odwagi i tego, że zwyczajnie MOŻNA. Niestety tutaj wrócę do tego o czym rozmawiałam przed dwoma miesiącami z Megi, gdy miałam nieskrywaną przyjemność spotkać się z nią we Wrocławiu. Na ile blog i nasze pisanie potrafią nas wykreować na innych niż jesteśmy? Czy czytając zaprzyjaźnione blogi nie ulegamy pewnego rodzaju efektowi skrzywionego lustra? Bo przecież i piszący może zniekształcić /nie zawsze świadomie/ prawdę na swój temat, a i my podczas czytania nie jesteśmy w stanie uciec przed własnymi wyobrażeniami na temat autora czy autorki bloga.No i cóż... długo zastanawiałam się czy o tym pisać ale zdecydowałam, że tak, bo ulegliśmy po prostu pewnej magii, która roztacza się nad Chatą Magodą, a raczej nad ich blogiem bo przy zetknięciu z gospodarzem tego miejsca, czar pryska.
Serednie oddalone jest od Lutowisk czyli od Chaty Magoda o około 20 km. Byliśmy tak blisko, że głupio byłoby nie zajrzeć, nie zobaczyć tego na własne oczy. Nie będę się długo rozwodzić. Padał deszcz i było tego dnia chłodnawo. Owszem podjechaliśmy pod gospodarstwo ciepłym i suchym autem ale ochotę na ciepłą herbatę mieliśmy, nie powiem. Wysiadając w samochodu zobaczyliśmy wychodzącego zza domu Pana Maćka /poznałam go ze zdjęć/. Nie szedł w naszym kierunku, ale my szliśmy w jego, tak że za moment nasze drogi z pewnością by się przecięły. "Dzień Dobry" - powiedzieliśmy z oddali. "Dzień Dobry" - usłyszeliśmy w odpowiedzi, jednak kierunek, w jakim zmierzał Pan Maciej nie uległ zmianie. "Przepraszam, czy moglibyśmy napić się u Państwa herbaty?". "Nie" - powiedział Pan Maciej, do którego merdając ogonami dołączyły dwa /również znane ze zdjęć/ Goldeny - "Nie jesteśmy placówką gastronomiczną" - dodał. Pan Maciej, nie zwracając na nas więcej już swojej uwagi, poszedł w wyznaczonym przez siebie wcześniej kierunku. My zbledliśmy. Usłyszeliśmy jeszcze tylko na odchodne, że "Herbaty to możemy napić się w Lutowiskach". I na tym był koniec gościnności lub jej raczej totalnego braku, z jaką spotkaliśmy się w Magodzie.
CZAR PRYSŁ!
Parę dni później, zajrzeliśmy na forum dyskusyjne i okazało się, że objawów podobnej gościnności jest i było znacznie znacznie więcej. Smutne. Nie o to nam chodzi. Nie chcemy chyba więcej wiedzieć co dzieje się w Magodzie. Przecież mogliśmy być potencjalnymi gośćmi, którzy po wypiciu herbaty, zapragną wynająć pokój i zwyczajnie dać tym ludziom zarobić na tym co robią najlepiej. Jednak ani my im nie damy zarobić ani jak się okazuje, oni nie robią tego najlepiej. Ich blog to ściema. Zresztą okolica też jest mocno wystylizowana na zdjęciach i filmach bo w efekcie okazało się, że Magoda leży bardzo blisko dość ruchliwej szosy. Z odludziem ma to niewiele wspólnego. Smutne. Ale postanowiłam o tym jednak napisać jako przestrogę. Tego miejsca nie polecamy. NIE!
Cóż, znów nie udało się dobić z naszą podróżą do końca.
cdn.
no i zderzyły się marzenia z szarą rzeczywistością...smutnawo
OdpowiedzUsuń... i tak bywa. Kłamstwo ma krótkie nogi...
OdpowiedzUsuńPoza tym, co niektórym niestety "coś" do głowy uderza- nazwijmy to- delikatnie wodą sodową"...Trudno- teraz to ich problem.
pozdrawiam
Dane nam było przechodzić kilka lat temu przez Serednie, kiedy schodziliśmy z Otrytu; konie leniwie przechadzały się po łące, w oddali ten samotny dom, przełaziliśmy po drabinkach nad leśnymi ogrodzeniami; gdy jesteśmy na takim odludziu, zawsze myślę, jak radzą tu sobie w zimie, czasami śnieg zasypuje na amen, twardzi muszą być i nie bać się. Ciekawa jestem, czym zaowocuje Wasza poszukiwawcza wyprawa, czy już jakieś miejsce ujęło Was? tak, trzeba szukać w bok od głównej drogi, i od tej pośredniej też jeszcze odbić, może wtedy? pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńw zimie autko terenowe zostawiają na drodze stokowej, którą dojeżdżają lepiej lub gorzej do Polany. A z domu do stokówki też trzeba się jakoś dostać, więc rakiety śnieżne idą w ruch. Odważni są.
UsuńPolanę (tą jeszcze nie waszą) znam z lat studenckich, kiedy to jeździłam do Myslińskich na obozy konne jako..opiekunka ;) /ciekawe czy bywałyśmy tam w tym samym czasie ;) może minęłyśmy się gdzieś na targu końskim w Lutowiskach../
OdpowiedzUsuńna hucułach ni innych koniach nie jeżdżę - to sport zbyt dla mnie ekstremalny, choć mając w perspektywie życie na wsi zaczynam żałować, że wtedy nie korzystałam (choć mogłam).
jeśli chodzi o Magodę, myślę sobie, ze sława ich przerosła. chcieli mieć spokojne, ciche życie na wsi i paru turystów, co by było z czego żyć, a tu w sezonie tabuny pielgrzymują i wszyscy chcą pić z nimi herbatę. a oni swoją robotę mają i nie maja czasu z tymi wszystkimi ludźmi siedzieć i pić ;)
nie chcę ich usprawiedliwiać, bo uważam, ze Pan Maciek mógł w bardziej przyjazny sposób Wam odmówić!
nie zrażajcie się do blogowiczów! moje pierwsze spotkanie przezblogowe (z ZiŁami)strasznie przeżywałam, a potem poznawaliśmy kolejnych i kolejnych i zaczęło to być takie naturalne. grupka się powiększa i wszyscy są tacy jak się wydaje czytając blogi (tylko o sobie nie mogę powiedzieć;)). zrobił się nam bieszczadzki klimat na Pogórzu.
zatem kiedy tylko będziecie się wybierać znów do hajmatu wpadajcie na herbatę do śledziby (tylko zapowiedzcie się, żebyśmy byli na miejscu ;))
pozdrawiam gorąco
iza
p.s. i niech sobie to będzie mistyfikacja ale fakt jest faktem, że może wcale nie kupilibyśmy śledziby (a już na pewno nie tak szybko) gdyby nie ich blog pokazujący, ŻE MOŻNA. ja tak jak i Ty wpadłam na Magodę poszukując natchnienia i dzięki temu marzenie o domku w górach zaczęło się realizować.
OdpowiedzUsuńz Wami pewnie było podobnie i myślę, że z wieloma świeżomigrujacymi i poszukującymi swojego miejsca ;)
chociaż tym się rehabilitują ;)
[i]
ach, więc jest nas więcej! i z tym się zgadzam! Owszem rehabilitują się tym, że natchnęli tych lub innych, tylko to rozczarowanie pozostania wielki niesmak. Czy ich sława przerosła? Pewnie tak. Ale ja jednak zawsze uważam, że wszystko w takich sytuacjach zależy od zwykłej kultury osobistej.
UsuńObiecujemy, że ja będziemy ruszać w teren to damy znak i może do Was na herbę się wprosimy :-)))
Z góry Was (@Naszapolana) przepraszamy za naszą wypowiedź bo pewnie na cudzych blogach swoich przemyśleń nie powinno się gryzmolić :/
OdpowiedzUsuńBlog ,,Chata Magoda" był przez nas odwiedzany na samym początku (około 3 lat temu) powód ,podobny jak u Was może nie zauroczenie ale zaciekawienie bo do niektórych blogów mamy podejście bardziej socjologiczne ,czyli podchodzimy jak do zjawiska społecznego i rozpatrujemy te blogi kompatybilnie t/j tych co czytają na tle tych co prowadzą i odwrotnie...
Bardzo szybko udało nam się wyciągnąć chyba właściwe wnioski.Bloga państwa J&M uznaliśmy za sprawnie prowadzoną mistyfikację . Zastanawiała nas pani J kto ją nauczył tego ,skądinąt powszedniego socjotechnicznego fachu.
Jak Wiecie mamy zwyczaj (rzadki dziś bardzo)pisania tego co myślimy i nie przestrzegania t/z politycznej poprawności (która również TU na blogach jest podstawą miłego bytu) Kilka razy zdarzyło nam się napisać o swoich spostrzeżeniach w komentarzach za co SFORA WIELBICIELI Z WYPRANYMI MÓZGAMI rzuciła nam się do gardła a sama pani J zaczęła po innych blogach (bo na swoim kasowała wszystkie nasze komentarze) robić nam ,,czarny PIAR" co również dobrze jej wychodzi.
Śmialiśmy się wtedy z państwa J&M ale jeszcze bardziej z wielkiego huru (70-80 komentarzy ACH I OCH pod każdym wpisem)tych co w tak prostacki sposób dają robić sobie WODĘ Z MÓZGU :)
Jak można się zachwycać tymi martwymi wnętrzami całkowicie bez żadnego stylu i tymi wyreżyserowanymi filmikami reklamowymi które dla każdego kto trochę miał wspólnego z życiem na wsi z agroturystyką śmierdzą podróbą i plastikiem .
Jednym się pocieszamy że każdy taki NOWOTWÓR weryfikuje życie i spotkanie OKO w OKO,w tym momencie albo się wszystko zyskuje albo wszystko traci :)))
JESZCZE RAZ PRZEPRASZAMY za zbyt długi wywód i nie zachowywanie POLITYCZNEJ POPRAWNOŚCI.Gratulujemy przetarcia oczu :)
Bardzo dziękujemy za Wasza komentarz i nie ma za co przepraszać. Moim zdaniem miejsce na komentarze na blogach służy temu właśnie żeby takowe zostawiać i aby były w nich zawarte własne opinie na dany temat. Nie musimy sobie koniecznie wciąż kadzić i w dziobków pić. Jeśli dyskusja jest na poziomie i ma coś wnieść, gdzieś tam... to ja z przyjemnością.
UsuńCo do Chaty Magoda to nie zgodzę się z Wami pod jednym względem. Otóż co do wystroju Chaty - to ich osobista sprawa. Jeśli przyjezdnym się to podoba to też ich sprawa. Mnie to jakoś tak mocno nie uderzyło po oczach choć oczywiście widziałam chaty, które robiły na mnie znacznie większe wrażenie. Filmy reklamowe oraz zdjęcia... - owszem trochę przekłamują rzeczywistość ale uważam, że gdyby zwykła gościnność, uśmiech, serdeczność wyszły nam na przeciw to naszego komentarza o Magodzie nie byłoby wcale. Pewnie byśmy byli lekko rozczarowani, że nie jest tam aż TAK pięknie jak to blog stara się przekazać, ale niesmaku by to nie wywołało.
Bywaliśmy we wsiach u totalnie nam obcych ludzi, którzy widząc nas cieszyli się, że w ogóle zagościliśmy w ich tereny i zapraszali nas w swoje progi, proponując może nie zawsze coś do picia ale zwykły uśmiech na twarzy. To tyle.
"Sfora wielbicieli z wypranymi mózgami" - jako ocena zostawiających komentarze pod postami Magody to trochę zbyt mocne określenie bo jestem pewna, że krzywdzicie tym określeniem większość z tych ludzi. Sama nie raz zostawiałam tam swój komentarz i trzymałam kciuki za Panią Jagodę jak wdrapywała się na Kilimandżaro. Może to była kolejna mistyfikacja - nie wiem.
Niczego jednak nie żałuję i tak jak napisali Śledzibowcy, pewnych inspiracji, dzięki którym coś zadziało się i u nas, nie można im odebrać.
pozdrowienia
Wciągacie nas w dyskusję :), dobrze więc po kolei.
Usuń-Co do wystroju ,jeśli ktoś reklamuje się ,,Łemkowska chata" a wnętrze ma wypełnione jakimś niemiecko holenderskim...:) to przepraszamy robi ku ku w główkę tym którzy bezkrytycznie wierzą p.J która karmi ich zgłodniałe niewinne duszyczki PODRÓBĄ zerżniętą z gazetek w wielkich ilościach propagujących inernacjonalne bezstyle.
-Filmy reklamowe ,w tych filmach p.J&M są uśmiechnięci i baaardzo gościnni. Co zastaliście ,przeczytaliśmy w waszym wpisie :)
-,,Sfora" używamy tego określenia ,gdyż jakoś ci którzy chcąc się przypodobać p.J (nie wiemy na co liczą :) nie mieli oporów robiąc nam krzywdę wylewając na nas JAD w ogóle nas nie znając :)
Reasumując ,jako ludzi którzy żyją na wsi od 25 lat przeraża nas właśnie to ŻE TEN PLASTIKOWY WYKREOWANY FAŁSZYWY OBRAZ MOŻE BYĆ INSPIRACJĄ .Znamy z autopsji jakie potem jest rozczarowanie TYCH którzy dają się uwieść cukierkowym obrazkom ,,Chaty Magody ":)Jesteśmy zwolennikami reklamy ,ale zgodnej z prawdą bez nie domówień ,zafałszowania i szczucia .Na koniec pytanie :) Skoro jest tak fajnie to po co ten wpis ???Może trzeba KADZIĆ dalej?
POZDRAWIAMY :D
Również jestem zwolenniczką reklamy zgodnej z prawdą.
OdpowiedzUsuńNigdzie nie napisałam, że jest TAK FAJNIE.
Co zaś do pytania po co ten wpis? Wizyta w Chacie Magoda była elementem naszej eskapady po Bieszczadach. Dość spontanicznie tam trafiliśmy, ale byliśmy. Jak na początku posta zaznaczyliśmy, chcemy udokumentować to, które tereny przymierzaliśmy, jakie emocje one w nas wywołały a przy okazji odkryliśmy, że ktoś zrobił nas za pomocą internetu w lekkie bambuko. Przy okazji chcemy przestrzec, tych którzy może planowaliby kiedyś do Magody jednak zawitać. Teraz będą mieli dodatkową informację o tym, co może ich tam spotkać. A wybór pozostanie zawsze: jechać albo też nie.
Wierzę jednak w to, że zwykły uśmiech i gościnność byłyby w stanie obronić to co Chata Magoda próbuje sprzedać swoim gościom. Pewnie nie jedni jeszcze do nich zawitają i albo będą nimi zachwyceni albo też nie. Plastikowość tego domu moim zdaniem ma tu mniejsze znaczenie. Klimat tworzą przede wszystkim ludzie a dopiero potem wnętrza. pozdrowienia.
CAŁA PRAWDA w Twoich słowach AMEN :)))
OdpowiedzUsuńPo pierwsze, "mam na imię Wojtek i też mam 12 lat" i tyle w temacie wszelakich bytów wirtualnych. :D
OdpowiedzUsuńMy też tworzymy pewną kreację... np. staramy się nie zamieszczać zdjęć domowego bałaganu, piszemy o Miłości, nigdy np. o tym, że się pokłóciliśmy...
W tzw. "realu" pewnie też udałoby się nam kogoś rozczarować...
My, póki co, poznaliśmy "w realu" Anetę z "Robię to, co lubię. Meble i...", Łucję ze "Stadniny pod Skałką" i Węszynoskę z "Rancza Zalas". Są jeszcze fajniejsi niż ich blogi. Da się!
Co do wystroju Magody napiszemy tak: de gustibus non est disputandum. :D
Natomiast "SFORA WIELBICIELI Z WYPRANYMI MÓŻGAMI" nas ujęła za serce. To odrębna grupa blogowiczów, którzy na wielu blogach zawodowo bezkrytycznie się zachwycają. Wszystkim. Szczerze mówiąc, śmiejemy się z nich. Cukier czy raczej lukier nie zawsze krzepi :D
Z Bieszczadów macie wreszcie blisko na Pogórze Przemyskie. Nas jeszcze nie ma u siebie, ale zapraszamy w lipcu. Oby było za ciepło na herbatę. Jesteśmy w stanie pokazać Wam Waszą Polanę w pół godziny :DDD Do koloru, do wyboru.
Pzdr.
Ej no!! i dopiero teraz, po takich dysputach żarliwych oznajmiacie nam, że Polana, ale zaraz, zaraz... Wasza czy NASZA /???/ jest do odnalezienia u Was w pół godziny????? :-))) Czyli Wy jednak też mistyfikację uprawiacie, bo z jednej strony kibicujecie nam a z drugiej wystawiacie na próbę pt.: "dadzą radę czy nie??? bo my już wiemy gdzie jest ICH Polana" :-))))))
OdpowiedzUsuńEch trza się mocniej pilnować bo Wojtków faktycznie moc w sieci. :-D
Ale jak wpadniemy do Was niezapowiedziani na wodę ze studni to mam nadzieję, że nie zastaniemy Was w karczemnej awanturze "bo zupa była za słona"? :-D
pojechałam???
no ale te wszystkie komentarze mnie jakoś tak natchnęły :-)
Dobra, pojechaliśmy, WASZĄ będzie ta, która Wam, nie nam w serce wpadnie. :D
UsuńAle w naszym Pogórzu można się zakochać od pierwszego wejrzenia. W promieniu półgodzinnego marszu od UchoDyni są trzy chałupy do sprzedania, a jedna cudna na polanie w środku lasu. Marzenie! Sami kupilibyśmy, gdyby Totolotek nas nie oszukiwał tak karczemnie. Jeśli w naszej małej Kosztowej tak jest, to na pewno i w pobliskich wioskach też.
Zajrzycie naprawdę. Na kilka dni (tylko nie ma, gdzie spać, namiot mile widziany inaczej miejscówka na deskach w bałaganie lub sąsiek w stodole :DDD)
W razie kłótni będziemy mistyfikować :DDD
Ostatnie zdanie mnie rozwaliło :-), a te wcześniejsze pogruchotały wydawałoby się poukładane już myśli odnośnie tego, na czym by tu się skupić w kwestii zgłębiania regionu.
UsuńWe wrześniu kolejna wyprawa na południe Polszy. Niewiadomo dokąd nas poniesie. Niewykluczone, że będziemy Was jednak rozdzielać... :-) namiot bowiem posiadamy. :-)
Przeglądałam blog "Chata Magoda", bo znalazłam info o nim kiedyś u Ciebie. Rzeczywiście wyglądał sielsko. :-) Szkoda, że prawda jest inna.
OdpowiedzUsuńZa to zdjęcia zwierzyńca z pierwszej części postu boskie. Jechałam kiedyś na hucule, co prawda nie po Bieszczadach, tylko po Puszczy Bolimowskiej, ale potwierdzam, że frajda niezmierna! :-)
No to,żeby i sfora była- aaale pięęęęękne komentarze:)i pocieszające,że nie każdy w lnach i koronkach a są tacy, co w gumiakach i kreszu:)czemu nikt nie jeździ do Polski Centralnej? bo tam nic nie ma? MY JESTEŚMY!i zapraszamy:)
OdpowiedzUsuńten kresz to o mnie, bo ostatni dres dopiero co zakończył żywot- niech nie obrażą się Ci, co na elegancko:)
OdpowiedzUsuńHej, wiem więc gdzie się "wałęsaliście". Znam nie Waszą (jeszcze) polanę ze studenckich czasów. Aż mnie ciarki przechodzą, jak pomyślę, że to tak dawno było.
OdpowiedzUsuńMój mąż marzy skrycie o hucułach. Ja mam lęk "koński", ale też by mi się podobały takie koniki biegające po łące, nie musiałabym ich przecież dosiadać.
Jak będziecie znów z tych Niemiec na naszą ziemię jechać, zapraszam nie tylko na herbatę. U nas zawsze dom otwarty, a i psy, które miały być postrachem, cieszą się ogromnie na gości. Serdecznie pozdrawiam
Mogliście zdobyć tajemny przepis na owo moijto :) oj cudna podróż, pełna zwierząt i ludzi wszelakich. Przesyłam Wam buziaki pachnące ciastem czekoladowym :) Mam nadzieję, że i do nas jeszcze przywędrujecie.
OdpowiedzUsuńJolu Droga, Bieszczadzkie Mojito robi się w sposób następujący:
Usuńdo szklanki z grubego szkła wrzuca się garść mięty
do tego wrzuca się 1/3 pokrojonej limonki
i cukier trzcinowy /ilość w zależności od lubienia słodkości/
to wszystko dusimy jakimś drewnianym tłuczkiem /może być w ostateczności trzonek od młotka :-)/
To wszystko wypełniamy /najlepiej kruszonym/ lodem
oraz uzupełniamy wodą gazowaną - koniecznie gazowana
to wersja VIRGIN MOJITO
ale w oryginale dolewa się białego rumu - ilość również w zależności od lubienia mocy :-)). Ale nie należy przesadzać.
Są tacy co piją mojito na tequili lub nawet na wódce... ale moim zdaniem to profanacja.
pozdrowienia i buziaki
ps. Przywędrujemy! Jeszcze przywędrujemy
ps.1 - prosimy o przepis na ciasto czekoladowe :-)
ale numer, ale numer. Dobrze, że jestem taka prosta, przynajmniej nie ma różnicy;-p
OdpowiedzUsuńMoże gdy znajdziecie coś nie drogiego to i ja bym się też załapała na kupno,jestem spokojna w miarę uczynna ale nie wścibska,miejsce zamieszkania obojętne,byle było na uboczu i tanio pozdrawiam, posiadaczka dwóch kotów ,dwoćh piesków i jednej córki.jrasiak@wp.pl
OdpowiedzUsuńStary temat, ale wpadła mi w ręce książka p. J., a że ja też zauroczyłam się i blogiem i wystrojem chat, chwyciłam ją bez zastanowienia. Zdecydowanie p. Jagoda odrobiła swoje zadanie domowe. Doświadczenie zdobyte w agencji reklamowej wykorzystuje cały czas przy tworzeniu sielskiego wizerunku agroturystyki. Dopieszczony, pełen pięknych zdjęć blog, starannie prowadzona strona na FB zachwycają i zapraszają do odwiedzin tytułowej „Chata Magoda. Ucieczka na wieś” to kolejny udany krok strategii marketingowej i wspaniała reklama gospodarstwa. Tylko gratulować autorce, że potrafi tworzyć tak piękną otoczkę. Moje uczucie jednak trochę stopniało, po wczytaniu się w opinie gości Magody na forach innych niż strona gospodarstwa na FB, bo z niej ponoć znikają neutralne i krytyczne opinie, a ostają się tylko laurki. Zdziwiłam się tak wieloma rozgoryczonymi głosami, że owszem miejsce jest urzekające, ale p. Jagoda mniej, że wręcz nie lubi ludzi. Może rzeczywistość wypada blado przy napompowanym przez blog wyobrażeniu o sielskim, anielskim urlopie w pięknym okolicznościach przyrody. Z drugiej strony niełatwo jest być zapewne służącym we własnym domu, a goście potrafią być różni. Żeby się wypowiedzieć, trzeba by odwiedzić gospodarzy i na własnej skórze przekonać się o ich życzliwości lub jej braku. Szkoda, że te Bieszczady tak daleko, a ceny w Magodzie bardziej hotelowe niż agroturystyczne. A jest przecież tyle innych, pięknych miejsc:)
OdpowiedzUsuń