środa, 23 stycznia 2019

mieć siebie

Takie mądre usłyszałam gdzieś w sieci. Ktoś zapytany o swój największy sukces, odpowiedział "mam siebie". Poza rolą matki, żony, męża, ojca, syna, córki a już dalej idąc pracownika, pracodawcy... najważniejsze, żeby w tym wszystkim się nie zatracić i zawsze "mieć siebie", "mieć kontakt ze sobą", "nie zdradzić swoich pragnień i marzeń w imię czegoś co nie jest nasze". 

Parę dni temu pojawiła się w naszym życiu decyzja do podjęcia. Kusząca ale i pociągająca za sobą wiele konsekwencji. Z pewnością wyprowadzająca nas na całego ze strefy komfortu (przynajmniej na czas jakiś) a jednocześnie powodująca, że do naszego życia wkradło się nagle wiele nowego, niespodziewanego, zaskakującego. 

Oto Brzoza, Brzózka, Brzezinka czyli córka Bronka. 



Zaprosiliśmy ją do naszego życia.
Zamieszkała ze sfochowaną i histeryczną Voltą, z ojcem, który z ojcostwem ma nieco na bakier i też potrafi zębiska na córkę pokazać oraz z Niuniolem, który permanentnie dziwi się, że Brzoza nadal tu z nami jest. 

Brzoza jest małym huraganem (podobnym jak jej siostra Rutka, która wylądowała w domu tymczasowym u znajomych i czeka na docelowy, jedyny i ostateczny dom z gigantycznym sercem dobrych ludzi). Jak śpi jest urocza, kochana i tylko by ją schrupać. W chwili, gdy się budzi skupia na sobie prawie całą naszą uwagęę, bo i robi przegląd butów, i zerka czy dobre drewno na opał Paweł przyniósł do chaty, i wszystkie miski są skontrolowane i zdegustowane rzecz jasna, każdy pyłek, paproszek, okruszek są elementem wiecznego zdziwienia i jeszcze większego zainteresowania. Moje robótki na drutach i szydełku to świat pełen przygód, turlań i zaplątań. Nasze oczy więc kręcą się wokół własnej osi prawie i kontrolują tego małego nicponia, który oprócz faktu, że jest łobuziaczkiem, to jednocześnie daje moc radości, szczęścia, uśmiechu i relaksu. 



To "mam siebie" okazało się być tutaj idealnym sprzymierzeńcem. Wzięliśmy pełną odpowiedzialność za trzeciego psiaka pod naszym dachem, to była nasza i tylko nasza decyzja. Nie daliśmy się naszym ukrytym obawom, strachom. Pojawiły się oczywiście głosy, że za dużo na siebie bierzemy, że "odważni jesteśmy" ale tu chyba nie ma miejsca na odwagę. Nasze do tej pory poukładane życie, chyba potrzebowało takie strzału, żeby nie było za spokojnie, za leniwie, zbyt statycznie. No i już nie jest! :-)

Układamy teraz całą czwórkę na nowych zasadach bo starszyzna zazdrosna jest a tym samym zdegustowana zachowaniem 8-tygodniowego gnojka, który zaczepia, podgryza, ładuje się wszystkim do ich legowisk i nic sobie nie robi z ostrzegawczego warczenia. 

Wesoło jest. Niebawem przyjdzie wiosna (hahaha) i wszystkie konflikty wyjdą na zewnątrz mam nadzieję, ale tymczasem uczymy się wszyscy nowej rzeczywistości i cieszymy każdą wspólną i nową chwilą.  




3 komentarze:

  1. Jesteście wspaniali,macie wielkie serce,
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Jakie cudo, no piękność. Jesteście cudownie. Nie ma to, jak dom pełen miłości, nie ma niczego piękniejszego. :)

    Zgadzam się z początkiem. Odkąd mam dobry kontakt z samą sobą jestem szczęśliwsza. :) Pozdrawiam całą rodzinkę, życząc wielu radosnych chwil. :))))))

    OdpowiedzUsuń
  3. hahahaha... jeszcze się uśmiecham do monitora :D Cudownie :D Wszystkiego dobrego Wam życzę :D

    OdpowiedzUsuń