wtorek, 28 lutego 2017

czekałam


Czekałam na ten moment od listopada. Wtedy spadł pierwszy śnieg i trzymał do teraz. Zima była piękna, długa a momentami sroga. Były biegówki, szaleństwo na śniegu, urocze widoki, kulig, szyby malowane mrozem, ślizgawica. W piecu paliliśmy ostro i dzięki temu przeżyliśmy ten czas w cieple. Wełniane skarpety też robiły swoje. 

Ciężko powiedzieć czy to już faktycznie koniec czy jeszcze nie raz do nas zawita ale faktem jest, że słonko coraz śmielej wychyla swe oblicze, ziemia rozmarza, jest gliniasto i błotniście i widać już po woli kres zimy, która w tym roku rozgościła się solidnie. 

Każdego dnia widzimy z okien coraz mniej zalegającego śniegu a coraz więcej ukazuje się ziemi, pól i łąk. A dziś niespodzianka w postaci pierwszych kiełków cebulowych roślinek. Dzieje się!






3 komentarze:

  1. Oj dzieje się. Nareszcie symptomy utęsknionej wiosenki.

    Tak opisujesz tę zimę, że chciałoby się posiedzieć z Tobą przy piecu, w wełnianych skarpetach, z kubkiem gorącej herbaty kiedy za oknem śniegowe zaspy i mróz.

    Uściski

    OdpowiedzUsuń
  2. U nas tez co nieco kiełkuje, z tym, ze na ugorze. Będziecie mieli z pewnością pięknie tej wiosny!

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem ciekawa jak będzie wyglądała motoryzacja za 30-40 lat. Już przed 2000 rokiem snuło się teorie na temat bezobsługowych aut, latajacych z punktu A do punktu B bez ingerencji kierowcy :-) Miało się to nijak do rzeczywistosci. Dzisiaj oprócz designu producenty prześcigają się w coraz mniejszym "teoretycznym" spalaniu auta, oraz w maksymalizacji różnych niepotrzebnych systemów przez które często trzeba odwiedzać autoryzowane serwisy. Wydaje mi się że motoryzacja podąża trochę nie tą ściążką którą naprawdę powinna... Wyniki spalania często fałszowane itp. :-(

    OdpowiedzUsuń