środa, 2 marca 2016

lubię zerkać wstecz

Chociaż przecież powinno się raczej iść do przodu i nie oglądać za mocno za siebie. Zależy jednak jak do tego podejść i w jakim kontekście zerkamy do tyłu. Jeśli po to aby rozpamiętywać szarą, nieudaną przeszłość, rozdrapywać porażki to lepiej faktycznie zamknąć za sobą te drzwi i iść dziarsko do przodu. Czasem wracamy do gorszych przeżyć ale z pewną refleksją, która pozwala uczyć się na ewentualnych błędach. No i to z mojego punktu widzenia też jest fajne, pod warunkiem, że obedrzemy już tę przeszłość z tych dołujących emocji, które już raz przecież przeżyliśmy i nie ma sensu ponownie się nimi obciążać. Natomiast ja dziś wracam do pewnego dnia z października 2009 roku. Zapisałam wtedy w kalendarzu na kolejny rok "zobacz co było o tej porze rok temu" i faktycznie po równym roku, gdy kalendarz otworzył się na tej kartce miałam możliwość dokładnego sprawdzenia jak wiele się od tamtej pory zmieniło i jak wiele jednak jest w tym mojej zasługi. Głównie przyczyniły się do tego decyzje, które wtedy podejmowałam i których skutki obserwuję do dziś.
Dawniej nie było może tak kolorowo ale wiem, że pewne doświadczenia życiowe wzmocniły mnie na tyle, że umiałam sobie powiedzieć "albo podejmiesz tę walkę z własnymi słabościami albo utoniesz i nic z tego nie będzie". Wierni przyjaciele trzymali mnie w pionie i głównie to za ich pomocą udało się stanąć na odpowiednim torze, którym chyba idę po dziś dzień. 

Moja Sroka mówi zawsze, że podróż zawsze zaczyna się od postawienia pierwszego kroku i to chyba jedne z najmądrzejszych słów w kontekście podejmowania zmian i życiowych wyzwań. Bo to wszystko brzmi dość górnolotnie, mocno, siermiężnie i przerażająco. Ktoś, kto szykuje się choćby we własnym umyśle na jakąkolwiek zmianę (czyt: podróż), jest często przerażony ogromem własnego wyzwania. Bo tylko nieliczni potrafią tak z dnia na dzień zmienić swoje życie (ruszyć w nieznane) i chwała im za to, że potrafią ale większość z nas niestety ma z tym wielkie trudności. Więc ogłaszam, że nie trzeba koniecznie tak drastycznie. Można małymi krokami, BYLE SYSTEMATYCZNIE a wtedy te mini zmiany już będą cieszyć. Bo tak naprawdę zmiany życiowe nie bolą tak bardzo jak się tego spodziewamy. Grunt to tylko własny mózg przygotować na pewne nowe nawyki, które w sobie zaczniemy pielęgnować i karmić je nowym JA.

Do czego ja zmierzam...

Ano do tego, że robię sobie właśnie raz na jakiś czas taką wycieczkę w przeszłość i patrzę co ja robiłam równo rok temu. Zaglądam dziś do starego kalendarza i widzę, że byłam w pracy, zasuwałam na niemieckim mopie 9 godzin, przemierzając w międzyczasie uliczki na jednośladzie i wdychałam frankfurckie powietrze. Jaka była aura? Tego nie mam zapisanego ale może świeciło już wiosenne słońce i zapewne przekwitły już niemieckie krokusy. Wiem jedno... jadąc marzyłam już o chwili, w której fruwać na mopie przestanę i będę rozkoszować się przynajmniej parę razy dziennie myślą o tym, że jestem tutaj gdzie być od dawna chciałam. Nie miałam jeszcze nawet pojęcia jak życie w nowym miejscu będzie wyglądało i żyłam złudną nadzieją, że to nowe, na które czekam przyjmie mnie z otwartymi ramionami, bezboleśnie zagnieżdżę się w wymarzonym domu a górska kraina nieba mi uchyli. Często projektujemy sobie nową rzeczywistość, nie zważając na zagrożenia i trudności, które raczej wypieramy. Ale grunt żeby nam te minusy nie przysłoniły plusów, co nie? U mnie na razie nie przysłaniają.

Dziś, za oknem znów zima. Wcale mnie to nie dziwi. Biorę tę krainę blisko chmur, taką jaka jest. Gdy zimno to czapa, gdy mokro to śniegowce lub gumiaki, gdy słońce to uśmiech i może kilka nowych piegów na nosie. Zerkam wstecz i widzę jaki krok milowy został przez nas wykonany i bez żadnej ściemy jestem z nas dumna i nie widzę tu żadnego wywyższania się. Dla higieny psychicznej warto być z siebie dumnym od czasu do czasu i chyba fajnie sobie generować takie życiowe warunki aby ta duma była możliwa. I uważam, że wcale nie trzeba robić rzeczy spektakularnych aby to mogło mieć miejsce. Najważniejsze to umieć popatrzeć na siebie i własne osiągnięcia łagodnym i przyjaznym okiem i nie bać się pochwalić siebie od czasu do czasu. Tego Wam na dziś życzę bo taki nastrój wiosenny do mnie doleciał...

A u nas z daleka taki oto rozgardiasz...


ale jak się przyjrzeć z bliska to już ładniej wszystko się widać, obraz się klaruje co nie? :)


  


Przestrzeń się zmniejsza ale podzielona na odpowiednie komnatki też miejmy nadzieję da dobrą energię z bezkresnym widokiem zaokiennym. 

4 komentarze:

  1. Możecie być z siebie dumni! Jak nic :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zrobiliscie prawdziwy krok SIEDMIOmilowy :-)
    Macie prawo byc z siebie dumni.
    Kolejnych, tak pewnych, krokow w przod!
    Pozdr

    OdpowiedzUsuń
  3. Zrobiliście coś wspaniałego i warto czasem powspominać :)

    OdpowiedzUsuń
  4. :-)Ja się tego uczę. Idzie coraz lepiej, ale ogólnie stwierdzam z przykrością ostatnio, ze życie jest strasznie trudne.
    Ale to nadal miejsce, które chcecie zmienić na to drugie?

    OdpowiedzUsuń