piątek, 7 grudnia 2012

uciszył się świat

Zabieliło się. A jak prószy to jest ciszej... też to zauważyliście? Samochody jeżdżą wolniej, to i mniej hałasu wydają. Poza tym śnieg, który nie został jeszcze przez drogowców /tutaj ich raczej nigdy zima nie zaskakuje/ usunięty z jezdni, tak magicznie tłumi dźwięk, który wydaje opona gdy trze o asfalt. No i śnieg padający sam w sobie jakoś wycisza umysł i sprzyja kontemplowaniu.
A Ci "źli" Niemcy :-), na których tu ciągle narzekamy, otwierają podwoje swych serc i obdarowują nas Mikołajowo. Wczoraj worek słodyczy, a dziś drugi. :-) Pysznie i miło do tego.
Co jak co... ale ciasteczka świąteczne to oni /one - gospodynie domowe/ wypiekać potrafią.
No a właśnie... wczoraj był u nas Mikołaj. Przyniósł trochę zdrowia w postaci bakalii, chmielowe dary też były, a ON zadziwił mnie po raz któryś już tam nie wiem który i SAM.... SAM.... OSOBIŚCIE /bo my mikołajkowe prezenty własnoręcznie sobie zawsze robimy/ zrobił dla mnie takie oto cudo....


A u nas świąteczny czas zagościł już na dobre bo nie da się... no nie da się od tego opędzić... tym bardziej, jeśli się ten czas po prostu lubi. Suszą się pomarańcze na ozdoby - ciekawe czy wyjdą w tym roku tak samo fajne jak w poprzednim.
Popełniłam nawet mikołajową czapeczkę, dla jednej dziewczynki, która skończyła jakiś czas temu roczek...


W domu jeszczenienaszym, już taki klimat



A autochtoni święta megatłumnie witają na jarmarkach bożonarodzeniowych tak...


Prawdziwa dmuchana bombka choinkowa w kształcie aparatu LEICA - dla niewtajemniczonych taka prawdziwa LEICA to marzenie JEGO i z powodu tej LEICA`i to my na tej emigracji będziemy musieli jeszcze chwilkę dłużej zostać. O!













W kasku rowerowym ON, wpatrzony jak sroka w gnat bo... lubi takie cudeńka.




A teraz zmiana tematu... 
Dawno już temu nasz blog otrzymał DWA... wyróżnienia. 
Jedno od Rogatej Owcy a chwilę potem wskoczyła z wyróżnieniem Megi. 
Po pierwsze niezmiernie za te wyróżnienia dziękujemy i jest nam strasznie miło, że w tak zacnym gronie się znaleźliśmy. Po drugie przepraszam, że tyyyyyle czasu trwało zanim o tym w ogóle doniosłam. No ale niestety Taniec na Mopie wymaga wielu treningów i zwyczajnie nie zawsze jest jeszcze siła a i szare komórki często odmawiają posłuszeństwa do pracy intelektualnej. To tyle tytułem wyjaśnienia i poinformowania. 
Tymczasem odpowiedzi na pytania związane z wyróżnieniem od Megi, zostawię na kiedy indziej.  

Pozdrowienia dla Was wszystkich, trzymajcie się w cieple i zdrowiu. Na koniec przypominamy o naszym KENDI (u nas pieszczotliwie zwanym CUKIERECZKIEM)- zorientowałam się, że wiele osób przejmuje się mocno zamieszczeniem banerka na swoim blogu. Olać baner! Chcemy Wam po prostu wręczyć kawałek naszej nieistniejącej jeszcze spiżarni... zatem nie kłopotać się, nie krępować... :-) Zapraszamy.
 



5 komentarzy:

  1. Ja też lubię śnieżna ciszę. Zima ma w sobie taki spokój.
    Te "Weinachtsmarkty" absolutnie magiczne. Kiczowate jak nie wiem co, ale ja to kupuje w całości. Z tymi słodyczami, lampkami, choinkami. Piękne!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak to prawda, jest w tym magia i kicz absolutnie nie przeszkadza, szkoda tylko że to wszystko takie "niemoje" i w języku, którego nie darzę sympatią.

      Usuń
  2. Piękny tytuł posta i jakże prawdziwe słowa o śnieżnych dniach.
    Druga zima na Mazurach i już wiem, że to jest czas absolutnej ciszy, puchowa pierzynka wycisza, jest dziewiczo biało i absolutnie spokojnie, na przednówku do znudzenia i teraz wiem dlaczego tak wyczekuje się tutaj żurawiego klangoru - dość wyciszenia, nuda panie, nuda, nic się nie dzieje, niechaj zacznie.

    Atmosfera ze zdjęć bije baaaaaaardzo świąteczna. Kicz? Może, ale czarujący:)


    OdpowiedzUsuń
  3. Zawiesimy w tym roku światełka na choince przed chatką, po raz pierwszy; jejku! nie przepadam za tym świątecznym rozgardiaszem, wolę umiar; własnoręcznie zrobione prezenty wzbudzają w sercu tkliwość; pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. własnoręcznie wykonane prezenty są najmilsze sercu. Problem tylko w tym, że TU brakuje nam często weny. Gdyby nie te okoliczności przyrody to pewnie byśmy więcej i częściej takiego rzemiosła uprawiali.
      Lubię światełka na zewnętrznych choinkach. Tak się ciepło na sercu robi. A jeszcze jak to będzie w chatce... w dziczy.... :-)
      pozdrowienia

      Usuń