ON lubi udzielać wskazówek. Robi to z troską o innych, w spokojny, edukacyjny sposób, tłumacząc często zawile i ze szczegółami co i jak, w jaki sposób, którędy i dlaczego... Jest przy tym opanowany. W odróżnieniu do mnie... bo ja często nerwowa i energiczna. Zdarza się, że wiem o co mu chodzi szybciej niż ON jest w stanie mi wytłumaczyć. Ot .... taka różnica temperamentów. Ja szybka, ON wolniejszy. Ale dajemy sobie z tym radę. :-) Przecież gdybyśmy się nie różnili to byłoby strasznie nudno.
A więc...
W sobotę, podczas pierwszej wspólnej zimowej przejażdżki rowerowej, ON na pustej ulicy pokazuje mi jak się hamuje na oblodzonej powierzchni. "Nachyl się nad kierownicą, lekko przyhamuj i nogą sobie pomóż, nogą przyhamuj" Próbuję, ale ON twierdzi, że jadę za wolno. Żebym przy większej prędkości spróbowała. "Ale ja tak szybko jak jest ślisko to nie jeżdżę". No, ale żebym spróbowała, żeby potem było to kontrolowane...
Dziś.... nie było ani szybko ani kontrolowanie. Zanim pomyślę o przyhamowaniu nogą to już czuję jak rower tańczy na lodzie, a mnie oblewa w sekundę zimny pot na myśl o upadku na tę zimną i twardą powierzchnię. Kamphora pewnie coś wie o tym jak to jest upadać na stronę niegdyś operowanego kolana - blokada w mózgu, sztywność i ostrożność. Zatem tempo jazdy na rowerze przy tu i ówdzie oblodzonych powierzchniach jest ... żółwie i ślimacze. Ręce grabieją, policzki lodowacieją. Ale jeździmy nadal. Lubię mieć świadomość, że robię coś dla swego ciała, że jednak po ciężkiej pracy fizycznej można jeszcze pogimnastykować kości, że pora roku nie ma dla nas znaczenia, że przyczyniamy się do ochrony środowiska, że nie musimy szukać miejsca do parkowania auta. Poza tym takich jak my jest tu znacznie więcej. A to, że nie sypią solą czy piachem.... sypią sypią ale tylko w miejscach strategicznych... parkowe ścieżki sobie lekko olewają... a my walczymy.
A skoro o walce mowa to wypada mi się wreszcie zmierzyć z pytaniami od Megi, która wyróżniła naszego bloga wieki temu a ja przetrzymałam te pytania w sposób skandalicznie długi. Megi jeszcze raz dzięki za to
no a teraz pora na odpowiedzi....
1. Co byś zrobił/ła gdybyś wygrał 20 mln zł w totka?
Wiadomo....
a za resztę kupiłabym JEMU JEGO wymarzony aparat LEICA ze stawem obiektywów, wyposażyła ciemnię, pospłacała kredyty moich najbliższych coby im ulżyć w codzienności nieco, kilka marzeń moich przyjaciół bym spełniła, a za resztę kupiła ze dwie, trzy kawalerki w Wielkim Mieście coby się zabezpieczyć na czarną godzinę.
2. Czemu piszesz blog?
Hm... to jest w sumie wyjaśnione w tytułowym banerze bloga czyli zamiar był i nadal tak jest aby blog był "... mobilizacją, źródłem inspiracji, miejscem składowania wiedzy i poszukiwania wsparcia tu, tam i siam :-)" po czasie okazało się, że stał się pewnego rodzaju pozytywnym uzależnieniem. Pisanie to jedno ale czytanie innych to drugie. Nawiązuje się wyjątkową więź, pojawia się nieopanowana chęć dowiadywania się co słychać u Tych czy Owych. Własne pisanie to także forma poukładania w głowie tego, co chwilowo w chaosie, pomilczenia gdy jest ku temu akurat okazja. Jednak wielką wartością dodaną pisania bloga jest fakt spotkania się z niektórymi face to face. Okazuje się, że można liczyć na ich pomoc, fachową wiedzę i wspaniałą życzliwość. Tak Jolu, Tak Megi, Tak Magdo. DANKE :-)
3. Jak widzisz zielone poduszki mchów w lesie co myślisz?
Zawsze wracam myślami do mojego marzenia, które już jest nieaktualne tzn. do posiadania własnej kwiaciarni lub czegoś na wzór Warsztatu Woni. Marzę wtedy, że wkładam w te aksamitne poduszeczki gałązki, łodyżki, liście i powstają z tego proste ale ujmujące kompozycje.
4. Ulubiona kawa czarna a może z pianką?
Jeśli czarna to tylko espresso z duża ilością cukru, nierozpuszczonego na dnie, który potem można wybierać maleńką łyżeczką. Na co dzień... kawa z mała ilością mleka ale słodka.
5. Porywają Cię Marsjanie i proszę być wymieniła im 5 rzeczy charakteryzujący rodzaj ludzki, co im mówisz?
uśmiech, zło, dobro, pogoń za jutrem, miłość
6. Osoba z którą marzyłabyś się spotkać i porozmawiać. Jest ich kilka. Ale chciałabym aby byli to - Wolfgang Amadeusz Mozart i Miloś Forman.
7. Kraj do jakiego chciałabyś pojechać?
Jeszcze raz Norwegia i jeszcze raz USA z uwzględnieniem Alaski.
8. Masz do wyboru 3 obrazy: mroczny, jesienny pejzaż z początku XX wieku, pastele przedstawiającą bukiet róż, czy kolorową abstrakcję, który wybierasz?
No cóż, trzeba się przyznać.. nie przepadam i nie znam się na malarstwie. Albo mnie coś zachwyca albo nie. Wybieram dowolny obraz Zdzisława Beksińskiego.
9. Potrawy słodkie czy słone preferujesz?
Lubię jeść i wielbię smaki wszelakie. Zatem słodko czy słono... jak to mawiają Niemcy... EGAL! Grunt żeby było smacznie.
10. Kolor, który Cię prześladuje, którego nie lubisz, źle Ci się kojarzy to...
CZERWONY. Mam jeden polar w tym kolorze i go chętnie noszę ale to jakiś dziwny wyjątek. Ogólnie nie lubię... ale żeby mnie od razu prześladował???? :-)
11. Na hasło "tajemniczy ogród" co sobie myślisz?
TEATR. Całe życie jest tak blisko mnie a jednak mam poczucie, że nigdy do niego tak do końca nie wejdę. Bo jednak w teatrze równie ważna co widownia, jest także ta druga strona czyli SCENA. Kiedyś marzyłam o niej, śniłam. Nie żeby wielką aktorką być ale żeby poczuć, posmakować, odważyć się, uzewnętrznić, udowodnić... Były nawet takie zakusy żeby to się zrealizowało ale ktoś wieki temu podciął mi skrzydła i do dziś chyba nie odrosły. W teatrze robiłam już wszystko... nawet tę scenę myłam, kostiumy prasowałam, obsługiwałam technicznie spektakle, scenariusze przepisywałam, i wiele wiele innych mniej lub bardziej do sceny zbliżających się czynności wykonywałam... ale nadal zostaje w moich myślach tajemniczym ogrodem... do którego nie mam klucza. Ale nie to żeby był żal czy smutek z tego powodu... po prostu się to może kiedyś jeszcze jakoś ziści. :-)
/ps. chodziły swego czasu plotki po naszym teatrze, że się specjalnie w nim zatrudniłam, żeby otrzymać rolę....Ci co mnie znają, wiedzą, że nie o to cho..../
no i to byłoby na tyle.
Nie gniewajcie się proszę, że chwilo nie pociągnę dalej zabawy. Zauważyłam bowiem, iż wiele blogów otrzymało ostatnio wyróżnienia i się trochę ta forma nagradzania wyczerpała. Może po Nowym Roku uda mi się wciągnąć Tych i Owych do jakiejś nowej zabawy.
Jeszcze raz dzięki i pozdrowienia serdeczne.
A więc...
W sobotę, podczas pierwszej wspólnej zimowej przejażdżki rowerowej, ON na pustej ulicy pokazuje mi jak się hamuje na oblodzonej powierzchni. "Nachyl się nad kierownicą, lekko przyhamuj i nogą sobie pomóż, nogą przyhamuj" Próbuję, ale ON twierdzi, że jadę za wolno. Żebym przy większej prędkości spróbowała. "Ale ja tak szybko jak jest ślisko to nie jeżdżę". No, ale żebym spróbowała, żeby potem było to kontrolowane...
Dziś.... nie było ani szybko ani kontrolowanie. Zanim pomyślę o przyhamowaniu nogą to już czuję jak rower tańczy na lodzie, a mnie oblewa w sekundę zimny pot na myśl o upadku na tę zimną i twardą powierzchnię. Kamphora pewnie coś wie o tym jak to jest upadać na stronę niegdyś operowanego kolana - blokada w mózgu, sztywność i ostrożność. Zatem tempo jazdy na rowerze przy tu i ówdzie oblodzonych powierzchniach jest ... żółwie i ślimacze. Ręce grabieją, policzki lodowacieją. Ale jeździmy nadal. Lubię mieć świadomość, że robię coś dla swego ciała, że jednak po ciężkiej pracy fizycznej można jeszcze pogimnastykować kości, że pora roku nie ma dla nas znaczenia, że przyczyniamy się do ochrony środowiska, że nie musimy szukać miejsca do parkowania auta. Poza tym takich jak my jest tu znacznie więcej. A to, że nie sypią solą czy piachem.... sypią sypią ale tylko w miejscach strategicznych... parkowe ścieżki sobie lekko olewają... a my walczymy.
A skoro o walce mowa to wypada mi się wreszcie zmierzyć z pytaniami od Megi, która wyróżniła naszego bloga wieki temu a ja przetrzymałam te pytania w sposób skandalicznie długi. Megi jeszcze raz dzięki za to
no a teraz pora na odpowiedzi....
1. Co byś zrobił/ła gdybyś wygrał 20 mln zł w totka?
Wiadomo....
a za resztę kupiłabym JEMU JEGO wymarzony aparat LEICA ze stawem obiektywów, wyposażyła ciemnię, pospłacała kredyty moich najbliższych coby im ulżyć w codzienności nieco, kilka marzeń moich przyjaciół bym spełniła, a za resztę kupiła ze dwie, trzy kawalerki w Wielkim Mieście coby się zabezpieczyć na czarną godzinę.
2. Czemu piszesz blog?
Hm... to jest w sumie wyjaśnione w tytułowym banerze bloga czyli zamiar był i nadal tak jest aby blog był "... mobilizacją, źródłem inspiracji, miejscem składowania wiedzy i poszukiwania wsparcia tu, tam i siam :-)" po czasie okazało się, że stał się pewnego rodzaju pozytywnym uzależnieniem. Pisanie to jedno ale czytanie innych to drugie. Nawiązuje się wyjątkową więź, pojawia się nieopanowana chęć dowiadywania się co słychać u Tych czy Owych. Własne pisanie to także forma poukładania w głowie tego, co chwilowo w chaosie, pomilczenia gdy jest ku temu akurat okazja. Jednak wielką wartością dodaną pisania bloga jest fakt spotkania się z niektórymi face to face. Okazuje się, że można liczyć na ich pomoc, fachową wiedzę i wspaniałą życzliwość. Tak Jolu, Tak Megi, Tak Magdo. DANKE :-)
3. Jak widzisz zielone poduszki mchów w lesie co myślisz?
Zawsze wracam myślami do mojego marzenia, które już jest nieaktualne tzn. do posiadania własnej kwiaciarni lub czegoś na wzór Warsztatu Woni. Marzę wtedy, że wkładam w te aksamitne poduszeczki gałązki, łodyżki, liście i powstają z tego proste ale ujmujące kompozycje.
4. Ulubiona kawa czarna a może z pianką?
Jeśli czarna to tylko espresso z duża ilością cukru, nierozpuszczonego na dnie, który potem można wybierać maleńką łyżeczką. Na co dzień... kawa z mała ilością mleka ale słodka.
5. Porywają Cię Marsjanie i proszę być wymieniła im 5 rzeczy charakteryzujący rodzaj ludzki, co im mówisz?
uśmiech, zło, dobro, pogoń za jutrem, miłość
6. Osoba z którą marzyłabyś się spotkać i porozmawiać. Jest ich kilka. Ale chciałabym aby byli to - Wolfgang Amadeusz Mozart i Miloś Forman.
7. Kraj do jakiego chciałabyś pojechać?
Jeszcze raz Norwegia i jeszcze raz USA z uwzględnieniem Alaski.
8. Masz do wyboru 3 obrazy: mroczny, jesienny pejzaż z początku XX wieku, pastele przedstawiającą bukiet róż, czy kolorową abstrakcję, który wybierasz?
No cóż, trzeba się przyznać.. nie przepadam i nie znam się na malarstwie. Albo mnie coś zachwyca albo nie. Wybieram dowolny obraz Zdzisława Beksińskiego.
9. Potrawy słodkie czy słone preferujesz?
Lubię jeść i wielbię smaki wszelakie. Zatem słodko czy słono... jak to mawiają Niemcy... EGAL! Grunt żeby było smacznie.
10. Kolor, który Cię prześladuje, którego nie lubisz, źle Ci się kojarzy to...
CZERWONY. Mam jeden polar w tym kolorze i go chętnie noszę ale to jakiś dziwny wyjątek. Ogólnie nie lubię... ale żeby mnie od razu prześladował???? :-)
11. Na hasło "tajemniczy ogród" co sobie myślisz?
TEATR. Całe życie jest tak blisko mnie a jednak mam poczucie, że nigdy do niego tak do końca nie wejdę. Bo jednak w teatrze równie ważna co widownia, jest także ta druga strona czyli SCENA. Kiedyś marzyłam o niej, śniłam. Nie żeby wielką aktorką być ale żeby poczuć, posmakować, odważyć się, uzewnętrznić, udowodnić... Były nawet takie zakusy żeby to się zrealizowało ale ktoś wieki temu podciął mi skrzydła i do dziś chyba nie odrosły. W teatrze robiłam już wszystko... nawet tę scenę myłam, kostiumy prasowałam, obsługiwałam technicznie spektakle, scenariusze przepisywałam, i wiele wiele innych mniej lub bardziej do sceny zbliżających się czynności wykonywałam... ale nadal zostaje w moich myślach tajemniczym ogrodem... do którego nie mam klucza. Ale nie to żeby był żal czy smutek z tego powodu... po prostu się to może kiedyś jeszcze jakoś ziści. :-)
/ps. chodziły swego czasu plotki po naszym teatrze, że się specjalnie w nim zatrudniłam, żeby otrzymać rolę....Ci co mnie znają, wiedzą, że nie o to cho..../
no i to byłoby na tyle.
Nie gniewajcie się proszę, że chwilo nie pociągnę dalej zabawy. Zauważyłam bowiem, iż wiele blogów otrzymało ostatnio wyróżnienia i się trochę ta forma nagradzania wyczerpała. Może po Nowym Roku uda mi się wciągnąć Tych i Owych do jakiejś nowej zabawy.
Jeszcze raz dzięki i pozdrowienia serdeczne.
Ja myślę, że z Twoją energią, pomysłami, siłą i doświadczeniem, założysz fantastyczny, jedyny w swoim rodzaju, Teatr Beskidzki "Nasza Polana".
OdpowiedzUsuńTo byłoby cudo!
*♥*
OdpowiedzUsuńUch, mnie cztery opony na lód za mało, a Wy na rowerze, BOHATERSTWO! I mówicie, że to dla ciała. Nie ma mowy, żebyśmy naszym ciałom tak dogadzali...
OdpowiedzUsuńA do czerwonego tez nie mamy wielkiej sympatii. Z wyjątkami :D
Pzdr.
Może zainwestujcie w zimowe opony:)
OdpowiedzUsuńBuziaki
hehe też o tym myślałam, ale śniegu już tu nie ma... więc może jednak nie... :-)
Usuńteż odpowiedziałam na te pytania ostatnio:)O, ale jedenastego nie przyuważyłam!
OdpowiedzUsuńPodziwiam za jazdę na rowerze zimą:)!
pozdrowienia!
no pięknie, dziękuję bardzo za wyczerpujące odpowiedzi;-)
OdpowiedzUsuń"ogród, do którego nie mam klucza"- wzruszjące.
A czerwony- nono, nie pomyślałabym! Kojarzysz mi się z czerwienią!