Czasem tak ma chyba każdy. Zagnieżdżają się mimo naszej woli, wiercą się i niepokoją. Rozgościć się potrafią w najniewinniejszej nawet duszy. Siedzą i z początku nie ujawniają się ani nie uaktywniają. Czekają jak profesjonalny strateg aby uderzyć w najmniej oczekiwanym momencie. Najczęściej wtedy, gdy rozum ustępuje miejsca emocjom, gdy cichy głos staje się tym mniej znośnym dla ucha, gdy łagodność przemienia się w agresję a cierpliwość znika bez śladu. Gdy czara naszej wytrzymałości się przelewa, wtedy rozstawiają swoje szeregi i w gotowości stają do ataku. Robaki w naszej duszy. To one są odpowiedzialne za zbyt wiele mocnych słów, jakie dobywają się z naszych ust, za przykry ich wydźwięk, za zbyt mocne ich nasączenie, za smutek na twarzy, za łzy na policzku. Zamiast z nimi walczyć od początku, to my poddajemy się im, baaaa.... stajemy się nawet ich sprzymierzeńcem, starając się znaleźć na wszystko odpowiednie wytłumaczenie. Ślepi ze złości brniemy dalej, nie zauważając jak każde wypowiedziane słowo rani, burzy panujący wcześniej ład, jak szarpie i drapie. Dopiero po chwili, jakaś niewytłumaczalna reakcja zachodzi w naszym umyśle i w jednej sekundzie ożywia go i nakazuje znów podjąć współpracę. Umysł do spółki z rozumem budują koalicję i zniewalają na chwil parę niepoczytalne emocje. Trzeba je spętać, ustawić do pionu, spojrzeć im głęboko w oczy i powiedzieć łagodnym ale zdecydowanym tonem: SPOKÓJ.
Kilka głębokich oddechów i po woli, bardzo po woli wszystko wraca do normy. Zmarszczka na czole ustępuje unoszącym się do góry kącikom ust, groźne pioruny w źrenicach chowają się przed świeżym blaskiem, grożący palec opada w dół i pozwala otworzyć się ramionom aby splotły się w uścisku z tymi drugimi.
Nadchodzi oczyszczenie. Robaki pochowały się do norek. Ich oddziały są już przerzedzone. Sporo zginęło w nierównej walce, ale niestety armii nie dało się i nie da się nigdy wytłuc do końca. Bo tak to już jest, że równowaga w życiu być musi. Upust emocjom dać czasem trzeba, choć sposoby na ten upust dobrze by było znaleźć ciut inne.
Tymczasem wizyta w gorącym pomieszczeniu, gdzie pot na jedwabną skórę występuje, gdzie woda w kontakcie z kamieniami pięknie paruje, gdzie zapachy przeróżne do nozdrzy naszych się dostają, tymczasem tylko ona pomaga do całkowitej acz niestety nie permanentnej stabilizacji powrócić. Ciało oczyszcza a i o duchu nie zapomina. Lekkości nadaje, spłukuje żale i pozwala z nową nadzieją wkroczyć w nowe dni.
Ufff....
Kilka głębokich oddechów i po woli, bardzo po woli wszystko wraca do normy. Zmarszczka na czole ustępuje unoszącym się do góry kącikom ust, groźne pioruny w źrenicach chowają się przed świeżym blaskiem, grożący palec opada w dół i pozwala otworzyć się ramionom aby splotły się w uścisku z tymi drugimi.
Nadchodzi oczyszczenie. Robaki pochowały się do norek. Ich oddziały są już przerzedzone. Sporo zginęło w nierównej walce, ale niestety armii nie dało się i nie da się nigdy wytłuc do końca. Bo tak to już jest, że równowaga w życiu być musi. Upust emocjom dać czasem trzeba, choć sposoby na ten upust dobrze by było znaleźć ciut inne.
Tymczasem wizyta w gorącym pomieszczeniu, gdzie pot na jedwabną skórę występuje, gdzie woda w kontakcie z kamieniami pięknie paruje, gdzie zapachy przeróżne do nozdrzy naszych się dostają, tymczasem tylko ona pomaga do całkowitej acz niestety nie permanentnej stabilizacji powrócić. Ciało oczyszcza a i o duchu nie zapomina. Lekkości nadaje, spłukuje żale i pozwala z nową nadzieją wkroczyć w nowe dni.
Ufff....
oj znam to uczucie.... czasem robaki gryzą do bólu...
OdpowiedzUsuńmój najlepszy sposób na nie to druty, spacer do lasu lub koncert e-moll Szopena słuchany razem z mężem....
Jak mawiaja kresowiacy w naszym przypadku Wilniucy ,,Bania dobra na wszystko :)i ciału da co trzeba a i o duszy nie zapomni .
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy
Gdyby nie burze, kto by doceniał spokój?
OdpowiedzUsuńPzdr.
na szczęscie -nic nie może przecież wiecznie trwać:)
OdpowiedzUsuńOczyszczenie duszy i ciała, wiesz, to powinno iść w parze, każdy z nas ma na to swoje sposoby. Ja toczę walkę z robakami męczac ciało, nie wazne, czy będzie to długi forsowny spacer, czy całodzienne noszenie drzewa, fizyczne zmęczenie pozwala nabrać dystansu i stanąć do boju z tymi naszymi robaczkami.
OdpowiedzUsuńo tak ...do mnie ciągle jakieś robaki wskakują...pomaga przytulenie moich dzieciaków:)mam nadzieję, ze następnym razem szczęście do Was się uśmiechnie:))buziaki
OdpowiedzUsuń