Zacznę od tego, że parę dni temu oczom mym ukazał się komentarz od Megi, która to uhonorowała mnie na swoim blogu wyróżnieniem. Była to dla mnie i nadal jest wielka radość i przyznać muszę, że myślę o tym codziennie. Po pierwsze bardzo mnie owo wyróżnienie zaskoczyło bo nie spodziewałam się go nic a nic, po drugie cenne ono jeszcze bardziej bo uhonorowała mnie osoba, której pisanie podziwiam BARDZO za rzetelną wiedzę, za ukazywanie innych, często nieznanych mi stron i to nie tylko ogrodu :-) ale i życia. A po trzecie zatkało mnie na tyle, że nie wiedziałam przez parę dni co pisać i nadal nie bardzo wiem, bo takie wyróżnienie do czegoś chyba obliguje... Jasne, że gdzieś tam czuję, że skoro ktoś znalazł moje grafomaństwo jako interesujące to pewnie nic nie powinno się w tym zmieniać, ale jednak... czuję na plecach taki ciężar odpowiedzialności a przecież powinno być normalnie... nie? No, ale to pewnie minie. W każdym razie bardzo bardzo dziękuje za owo wyróżnienie i obiecuję, że ciąg dalszy tej zabawy znajdzie się jeszcze w przedświątecznym poście. :-)
A wracając do tematu NORMALNOŚCI: dwa dni temu pracowałam jako kelnerka przy imprezie bożonarodzeniowej dla jednego z tutejszych banków. Impreza na 1500 osób, więc dość okazała jeśli idzie o ilość uczestników. Jeśli idzie o oprawę artystyczną i kulinarną też niczego sobie. Tzn. zależy kto co lubi. Artystycznie jak dla mnie ...nuda, ale Niemcy bawili się znakomicie najpierw przy koncercie bawarskiej kapeli, potem przy akompaniamencie jednego bandu, który grał same covery a potem przy akompaniamencie drugiego bandu, który również grał... same covery... tyle, że inne. :-) Następnie imprezę poprowadził DJ Sputnik... :-), który puszczał prawie te same kawałki tyle, że w oryginale. :-) Ot, specyfika niemieckiej zabawy.
Szamunek był doprawdy wykwintny ale nie będę pisać co dokładnie tam jadłam. Wspomnę tylko, że udało mi się pierwszy raz w życiu skosztować kasztanów. Nigdy tego nie jadłam, więc byłam bardzo ciekawa co też przyniosą owe legendarne kasztany memu podniebieniu. Powiem tak, szału nie było. JEMU przyniosłam kilka sztuk i też jakoś MU nie posmakowały. Moim zdaniem smak tych kasztanów przypomina taki zleżały bób, a przyznać się muszę, że bób lubię i się na nim trochę znam. :-) Może to kwestia źródła bo przecież podobno najlepsze są na placu Pigalle... Próbował ktoś?
No to tyle wstępnych wywodów... ale przecież ja cały czas do NORMALNOŚCI zmierzam... naokoło trochę ale zaraz tam dotrę. Jeszcze tylko wstęp /kolejny/ mały.
Otóż swego czasu pracowałam przy kampanii społecznej na rzecz aktywizacji zawodowej osób niepełnosprawnych. Był to dla mnie czas magiczny, wspaniały, nowy, inny, oczyszczający, edukujący... no i zaowocował cudnymi, pielęgnowanymi do dziś, znajomościami. Jeździliśmy po całej Polsce przez 8 miesięcy, prowadziliśmy konferencje, warsztaty oraz integracyjny taneczny pokaz mody. A wszystko po to żeby uświadomić ludzi wszelakich. Niepełnosprawnych żeby wyszli z domów, decydentów żeby wpłynęli na przepisy i prawo a także pracodawców żeby zatrudniali. To było naprawdę niezastąpione doświadczenie zawodowe ale przede wszystkim społeczne. Uświadomiło mi jak niewiele wiemy, jak totalnie nie zdajemy sobie sprawy z wielu rzeczy, jak ogromnie dużo mamy w sobie barier... ale nie tylko Ci sprawni je mają, niepełnosprawni też mają zahamowania, strach i brakuje im informacji. Zamykają się w domach bardzo często świadomie, obwiniając innych za swój los. A przecież spotkałam na swej drodze też takich, którzy mimo ograniczeń spowodowanych chorobą osiągnęli znacznie więcej niż Ci, którym los podarował zdrowie i teoretycznie lepsze możliwości. Okazuje się, nie pierwszy zresztą raz, że każdy z nas jest kowalem swego losu i tylko od niego /i często jego najbliższego otoczenia/ zależy co osiągnie i czy da sobie szansę czy też nie.
Ale ja nadal nie o tym...
Zmierzam cały czas do tego, że... jak już wspomniałam impreza pracowników banku była na 1500 osób. 1% tych gości to byli tzw. wózkowicze. /Mogę spokojnie używać tej nazwy bo mam pełne błogosławieństwo na używanie takiej nomenklatury od niejednego wózkowicza./ Rozumiecie co chcę przez to powiedzieć? 15 osób na tej imprezie PRACOWNICZEJ to byli ludzie na wózkach!!! Atrakcyjni mężczyźni i urocze kobiety, modnie ubrani, otoczeni wianuszkiem znajomych. Po części oficjalnej ruszyli na parkiet i tańczyli. Zupełnie jak u nas, podczas naszej kampanii społecznej. Tylko, że to nie była impreza żadnej kampanii na rzecz pokrzywdzonych przez los. To była świąteczna uroczystość dla pracowników banku. I pewnie nikt wśród 1500 osób + parędziesiąt osób obsługi, nie był tym faktem zdziwiony i wzruszony tak jak ja.... bo to po prostu TUTAJ NORMALNE.
U nas w Polsce jak w sejmie pojawił się poseł na wózku, to zrobili z tego faktu newsa w TV. To tak jak mówił na jednym z warsztatów nasz prowadzący: "jeden jest rudy, drugi łysy a je jeżdżę na wózku". Chyba nie zrobiliby newsa z faktu, że rudy jest senatorem a okularnik ministrem, choć wiadomo, że i takie potrafią wyemitować :-). Każdy przecież chce żeby traktować go normalnie. Zwyczajnie.
Chociaż jak ktoś nie jest zwyczajny to warto podziwiać co robi i szerzyć wiedzę o nim/o nich. Ale o tym już media tak łatwo nie mówią. Jako ex pijarówka coś o tym wiem. Pracownicy wielu redakcji TV mówiło mi wprost: "o niepełnosprawnych u nas się nie mówi, bo widzowie nie lubią smutnych tematów, to jest niemedialne".
No po prostu ŻENA.
A przecież mistrzowie świata w tańcu integracyjnym to nasi rodacy a moi NAJSERDECZNIEJSI ZNAJOMI. Popatrzcie co oni wyprawiają na parkiecie TUTAJ. Czy przeciętny Kowalski w ogóle ma o tym pojęcie????
A wracając do tematu NORMALNOŚCI: dwa dni temu pracowałam jako kelnerka przy imprezie bożonarodzeniowej dla jednego z tutejszych banków. Impreza na 1500 osób, więc dość okazała jeśli idzie o ilość uczestników. Jeśli idzie o oprawę artystyczną i kulinarną też niczego sobie. Tzn. zależy kto co lubi. Artystycznie jak dla mnie ...nuda, ale Niemcy bawili się znakomicie najpierw przy koncercie bawarskiej kapeli, potem przy akompaniamencie jednego bandu, który grał same covery a potem przy akompaniamencie drugiego bandu, który również grał... same covery... tyle, że inne. :-) Następnie imprezę poprowadził DJ Sputnik... :-), który puszczał prawie te same kawałki tyle, że w oryginale. :-) Ot, specyfika niemieckiej zabawy.
Szamunek był doprawdy wykwintny ale nie będę pisać co dokładnie tam jadłam. Wspomnę tylko, że udało mi się pierwszy raz w życiu skosztować kasztanów. Nigdy tego nie jadłam, więc byłam bardzo ciekawa co też przyniosą owe legendarne kasztany memu podniebieniu. Powiem tak, szału nie było. JEMU przyniosłam kilka sztuk i też jakoś MU nie posmakowały. Moim zdaniem smak tych kasztanów przypomina taki zleżały bób, a przyznać się muszę, że bób lubię i się na nim trochę znam. :-) Może to kwestia źródła bo przecież podobno najlepsze są na placu Pigalle... Próbował ktoś?
No to tyle wstępnych wywodów... ale przecież ja cały czas do NORMALNOŚCI zmierzam... naokoło trochę ale zaraz tam dotrę. Jeszcze tylko wstęp /kolejny/ mały.
Otóż swego czasu pracowałam przy kampanii społecznej na rzecz aktywizacji zawodowej osób niepełnosprawnych. Był to dla mnie czas magiczny, wspaniały, nowy, inny, oczyszczający, edukujący... no i zaowocował cudnymi, pielęgnowanymi do dziś, znajomościami. Jeździliśmy po całej Polsce przez 8 miesięcy, prowadziliśmy konferencje, warsztaty oraz integracyjny taneczny pokaz mody. A wszystko po to żeby uświadomić ludzi wszelakich. Niepełnosprawnych żeby wyszli z domów, decydentów żeby wpłynęli na przepisy i prawo a także pracodawców żeby zatrudniali. To było naprawdę niezastąpione doświadczenie zawodowe ale przede wszystkim społeczne. Uświadomiło mi jak niewiele wiemy, jak totalnie nie zdajemy sobie sprawy z wielu rzeczy, jak ogromnie dużo mamy w sobie barier... ale nie tylko Ci sprawni je mają, niepełnosprawni też mają zahamowania, strach i brakuje im informacji. Zamykają się w domach bardzo często świadomie, obwiniając innych za swój los. A przecież spotkałam na swej drodze też takich, którzy mimo ograniczeń spowodowanych chorobą osiągnęli znacznie więcej niż Ci, którym los podarował zdrowie i teoretycznie lepsze możliwości. Okazuje się, nie pierwszy zresztą raz, że każdy z nas jest kowalem swego losu i tylko od niego /i często jego najbliższego otoczenia/ zależy co osiągnie i czy da sobie szansę czy też nie.
Ale ja nadal nie o tym...
Zmierzam cały czas do tego, że... jak już wspomniałam impreza pracowników banku była na 1500 osób. 1% tych gości to byli tzw. wózkowicze. /Mogę spokojnie używać tej nazwy bo mam pełne błogosławieństwo na używanie takiej nomenklatury od niejednego wózkowicza./ Rozumiecie co chcę przez to powiedzieć? 15 osób na tej imprezie PRACOWNICZEJ to byli ludzie na wózkach!!! Atrakcyjni mężczyźni i urocze kobiety, modnie ubrani, otoczeni wianuszkiem znajomych. Po części oficjalnej ruszyli na parkiet i tańczyli. Zupełnie jak u nas, podczas naszej kampanii społecznej. Tylko, że to nie była impreza żadnej kampanii na rzecz pokrzywdzonych przez los. To była świąteczna uroczystość dla pracowników banku. I pewnie nikt wśród 1500 osób + parędziesiąt osób obsługi, nie był tym faktem zdziwiony i wzruszony tak jak ja.... bo to po prostu TUTAJ NORMALNE.
U nas w Polsce jak w sejmie pojawił się poseł na wózku, to zrobili z tego faktu newsa w TV. To tak jak mówił na jednym z warsztatów nasz prowadzący: "jeden jest rudy, drugi łysy a je jeżdżę na wózku". Chyba nie zrobiliby newsa z faktu, że rudy jest senatorem a okularnik ministrem, choć wiadomo, że i takie potrafią wyemitować :-). Każdy przecież chce żeby traktować go normalnie. Zwyczajnie.
Chociaż jak ktoś nie jest zwyczajny to warto podziwiać co robi i szerzyć wiedzę o nim/o nich. Ale o tym już media tak łatwo nie mówią. Jako ex pijarówka coś o tym wiem. Pracownicy wielu redakcji TV mówiło mi wprost: "o niepełnosprawnych u nas się nie mówi, bo widzowie nie lubią smutnych tematów, to jest niemedialne".
No po prostu ŻENA.
A przecież mistrzowie świata w tańcu integracyjnym to nasi rodacy a moi NAJSERDECZNIEJSI ZNAJOMI. Popatrzcie co oni wyprawiają na parkiecie TUTAJ. Czy przeciętny Kowalski w ogóle ma o tym pojęcie????
kasztany jadalne najlepsze są na Rynku we Wrocławiu:))na jarmarku BN:))
OdpowiedzUsuńbariery architektoniczne są niczym w porównaniu z barierą psychologiczną, ograniczeniem ludzi zdrowych, których nic nie dotyczy dopóki ich to nie dotknie...pozdrawiam Basia
Bo my żyjemy w dziwnym kraju. Ot co. Tutaj barierą jest każda odmienność. Nawet taka, której nie widać - na przykład w poglądach. A ja i tak mam nadzieję, że i u nas w końcu będzie NORMALNIE...
OdpowiedzUsuńZastanawiamy się nad tym co napisałaś i nad komentarzem Asi,Ona ma rację pisząc o odmienności i o reakcjach na nią.
OdpowiedzUsuńBłędnie natomiast ma nadzieję że kiedyś będzie TU NORMALNIE :/ wszyscy bez wyjątku ciągle karmimy tego ,,potwora" nietolerancji,widać to nawet TU na blogach.Po ponad dwóch latach pobytu w tym ,,światku" przestała nas dziwić i brzydzić t/z polityczna poprawność i udawanie że wszystko jest piękne i cacy.
Ludzie na świecie stają się z dnia na dzień jednolitą bezbarwną masą a inność(każda) do tego obrazka nie pasuje więc się ją przemilcza. Będzie tak mimo akcji które się organizuje (czasami) w przypływie mądrego myślenia.
Pozdrawiamy
Gratuluję wyróżnienia i jasne, ze ma być normalnie, pisz jak pisałaś, bo świetnie to robisz, ale z drugiej strony wyróżnienia zobowiazują ;) Co do kasztanów, to muszę powiedzieć, że w zamierzchłych czasach próbowałam ich właśnie na placu Pigalle i poszły do najbliższego kosza, nie smakowały mi w ogóle, może one są nie na nasze podniebienia. W październiku byłam na weselu mojego chrześnika, na zapadłej wsi w świętokrzyskim. Nie mogłam oderwać oczu od jednej pary, jak na nich patrzyłam, uśmiech sam pojawiał sie na mojej twarzy, piękna młoda dziewczyna i chłopak na wózku, szaleli w tańcu, tak, że miło było na nich patrzeć, powolutku i u nas takie obrazki stają się jak najbardziej normalne, ale niestety Ci ludzie muszą u nas borykać się z barierami czysto technicznymi, jak np. Ochojska, która nie mogła wydostać się z dworca w Krakowie, bo nikt jej nie chciał pomóc.
OdpowiedzUsuńDziękuję:-))) przepiękny ten taniec... właśnie twoja normalność, brak zadęcia, nieudawanie niczego, pisanie po prostu i prosto z mostu tak cenię.
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc, tak jak Zosia i Janusz, nie mamy wielkiej nadziei, że w naszym kraju, za naszego życia, coś zmieni się na NORMALNE. Trudno nam definiować, skąd ten pesymizm, ale i media i oświata systematycznie staczająca się w przepaść sprawiają, że coraz więcej w naszym kraju karier niedouczonych i prymitywnych matołów, Niemedialni są nie tylko sprawni inaczej. Niemedialni są intelektualiści, teatr, poezja, wielkie kino czy muzyka klasyczna....
OdpowiedzUsuńAle dzięki temu nie ma np.Janków Wiśniewskich, i rządzący mogą spać spokojnie .
Ale nam popłynęło, sorki.
Pzdr.
U nas pod względem integracji jest katastrofa. Wystarczy na krzywe chodniki, półmetrowe krawężniki popatrzeć. Jak jest w ogóle możliwe poruszać się po kraju na wózku? Strasznie mnie to wkurza.
OdpowiedzUsuńGratuluję wyróżnienia!!!
OdpowiedzUsuńZ daleka ślę życzenia:
zdrowych, spokojnych, wesołych oraz rodzinnych Świąt:))
Pozdrawiam - podczas małej przerwki w robocie
Tomaszowa