poniedziałek, 7 stycznia 2013

prawie wizyta u mistrza oraz parę kadrów z niedalekiej przeszłości

Zgłębianie twórczości Mistrza Andrzeja z Wołowca pomogło mi przejść, czasem z potkinięciem a czasem bardziej płynnie po moście, który trzeba było pokonać aby jakoś z polskiej rzeczywistości przenieść się do tutejszej. Łatwo nie jest ale o tym już było.
Do tego jak się czyta:
"Cały rokendrol jest zerżnięty z Amerykanów i Anglików. Zastanawiające, że nikt nie rżnie w rokendrolu z Niemców. W literaturze też nie bardzo. No, może jeden albo dwóch. Ja w każdym razie nie. Byłem ostatnio w Niemczech. Za Boga nie chciałbym z nich zrzynać. (...) Niemcy mieli jedną dobrą kapelę. Nazywała się Trio. Słuchaliśmy tego w kółko. Natomiast nie czytaliśmy w kółko żadnej niemieckiej książki. Ruscy, Francuzi i Amerykanie. Potem Czesi. Pluszowy dał mi Otę Pavla i płakałem. Spróbujcie zapłakać nad niemiecką książką. To jest rzecz zupełnie, całkowicie niemożliwa i historia nie ma tu nic do rzeczy."
Andrzej Stasiuk "Jak zostałem pisarzem"

No i ja chyba nie mam zbyt dużego doświadczenia z literaturą niemiecką. Hesse, owszem zachwyca ale łez nie wyciska.
Przy okazji przemierzania szlaków, zajrzeliśmy do Wołowca. Chciałam już dawno poczuć zapach tego powietrza, które inspiruje do pisania i prowokuje do wspomnień a w zasadzie chyba na odwrót. Spokojna, oddalona od cywilizacji wioseczka. Wszystko pokryte bielą a nawet szadzią. Spokój.

Święta minęły pod banderą rodzinną i było naprawdę mocno przytulnie. Tylko ta aura wiosenna za oknem - no ale co poradzisz. Potem była podróż do Polski i tam się działo. Kluski śląskie na talerzu, babcine pierogi wigilijne. Rosołki i barszczyki. Bardzo przyzwoite noclegi w okolicy Naszej Polany a o poranku jajecznica na ... rydzach. Any questions? :-)
Nowy Rok mieliśmy raczej w dalekim poszanowaniu. Wjechaliśmy wyciągiem /bez nart/ na szczyt Magury, po czym zeszliśmy na piechotę. Ja wspomagana grzanym winem, ON tylko pięknymi widokami bowiem kierowcą był. Przed dwunastą była prasóweczka a potem pogapiliśmy się przez okno na fajerwerki i poszli spać. Jak emeryci 0:30. :-) Babcia mi zawsze mówiła, że idzie "na białą salę" a ja sobie zawsze wyobrażałam ją w pięknej balowej sukni w białej balowej sali. Dopiero potem czar tego wyobrażenia mi prysł.

Kot Niuniol przez ten cały czas przebywał u mojej mamy i ... wywalczył sobie całkiem dużą przestrzeń do chodzenia. Gdyby zaakceptował kota mojej mamy to może zyskałby więcej metrów kwadratowych ale i tak miał gdzie pobrykać. Mama się w kocie zakochała... no bo któż nie byłby pod wrażeniem takiego przystojnego rudzielca.

Wracając do Ojczyzny.... w pociągu relacji Kraków - Warszawa, konduktor próbował zarobić trochę kaski /niezwykle chyba potrzebnej/ dla PKP ale się cholera terminal nie chciał połączyć nijak z żadnym bankiem. Konduktor resetował, a ja podziwiałam jego totalny spokój i minę niewzruszona jakby to była codzienność /?/ Reset - odmowa. Kolejny pasażer... to samo. Konduktorzy się byli zeszli i w grupie zaczęli coś działać ale chyba bez wiekszego sukcesu. Szkoda, że ja miałam gotówkę bo może też bym nie wspomogła kolei. Ciekawe, że jednak czasem TV nie kłamie.
Ale mimo tego, że TU wszystko niby działa na piątkę to jednak wolimy być TAM i obcować na co dzień z tymi pięknymi absurdami.

Tymczasem odliczamy dni bo w styczniu będziemy mieć gościa a zaraz potem w lutym też. Czasem tylko takie terminy od... do nas ratują.
No nic zlewamy obecnie pigwówkę... może jednak wytrwamy jakoś do tej wiosny. :-)
Ściski dla wszystkich.




4 komentarze:

  1. Dotrwacie... wszak to już niedługo ;-) Pigwówka pomoże ;)
    TAM (czyli TU) nawet absurdy mają swój wdzięk, nieprawdaż?
    Ściskam ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Pigwówki wysmienitej miałam okazję niedawno dwa razy spróbować. Spróbowałabym trzeci, ale...już nie ma! Ktoś ma w tej rodzinie chyba stanowczo za duze łyki!:-))
    Pozdrowienia pigwowe zasyłam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Co u was? Stęskniłam się !Pozdrawiam Danka

    OdpowiedzUsuń
  4. tak do literatury. Wiele w tym prawdy, ale proza pisana Ericha Remarque'a jednak wprawia mnie w zadumę a może i nawet nieco pod łezkę miejscami podkręca. Ale to chyba wyjątek :)

    A co tam na koniec stycznia słychać?

    OdpowiedzUsuń